'Może
lepiej się nie przyzwyczajać? Być samotnym, nie mieć przyjaciół?
Wtedy na nikim Ci nie zależy, więc nikt Cię nie zrani, prawda?'
Weszłam
do domu trzaskając drzwiami, które cudem nie wyleciały z zawiasów.
W duchu modliłam się, by to co powiedział John, czy jak mu tam,
było tylko kłamstwem. Mijając zdziwione rodzeństwo, lekko
zdenerwowana weszłam prosto do biura rodzicielki. Matka akurat
grzebała coś w papierach, wyjmując na stół co rusz to inne
segregatory. Przyglądała się papierom w nich znajdujących ze
skupieniem, jakby świat rzeczywisty dla niej nie istniał. Musiałam
jej jednak przerwać tą błogą ciszę. Wpadłam do tego pokoju, tym
samym sprawiając, że rodzicielka oderwała wzrok od zakurzonych
kartek i przeniosła go na mnie.
- Jak
mogłaś? Przez całe życie ukrywałaś przede mną tak ważną
sprawę?! - zaczęłam się wydzierać wymachując rękami.
- Ale
zaraz Ally, spokojnie. O czym ty mówisz? - Nie no, ona tylko taką
głupią udaje by wybrnąć z kłamstwa, czy naprawdę taka jest?
-
Ukryłaś przede mną biologicznego ojca. Kim ty jesteś? Nie poznaję
cię mamo – zmieniłam swój ton. Głos mi się powoli załamywał,
a ja już nie potrafiłam zapanować nad trzęsącymi się rękoma.
Złość uleciała szybko, a w jej miejsce wstąpił smutek.
- Ally
ja... pozwól, że wszystko ci wytłumaczę – położyła dłoń na
moim ramieniu. Szybko ją jednak strzepnęłam i odsunęłam się
kilka kroków do tyłu. To już nie jest moja matka... - Ukryłam
przed tobą ojca, bo dokładnie wiedziałam jaki on jest. Zaszłam w
ciążę w ostatniej klasie liceum, tak jak ty. Lester, bo John
został wymyślony na poczekaniu byś się nie domyśliła, był
szkolnym podrywaczem, nie liczył się z uczuciami innych i kończył
w łóżku z każdą nowo napotkaną dziewczyną. Ja niestety także
uległam jego zalotom i skończyło się na tym, że wpadliśmy. Nie
mówiłam mu o ciąży, nie chciałam by wiedział. Wkrótce on
wyjechał, a ja odetchnęłam z ulgą, bo udało mi się utrzymać
ciebie w tajemnicy. Z tobą natomiast, pomógł mi jego brat, Jeremy,
z którym przyjaźniłam się. To jego nazywałaś ojcem i to jego
masz na fotografiach. To on zmarł w wypadku samochodowym. On był
twoim tatą i tak powinno zostać. Musiał teraz jednak pojawić się
Lester... Zrozum kochanie, że zrobiłam to dla twojego dobra –
skończyła patrząc mi prosto w oczy. Pokręciłam głową z
niedowierzaniem. Zacisnęłam powieki i po sekundzie ponownie je
otworzyłam.
- Nie
mów tak do mnie. W tej właśnie chwili straciłaś córkę. Co z
tego, że w liceum był podrywaczem? On był wtedy „szczeniakiem”,
nie miał zielonego pojęcia co to jest życie. Popełniał tysiące
błędów, tak jak każdy. Nawet nie dałaś mu szansy, a on miał
prawo wiedzieć, że na świat przyjdzie dziecko, które będzie jego
córką. Ukrywanie nas przed sobą było najgorszym co mogłaś
zrobić. Nie sądziłam, że jesteś do tego zdolna. Nie chce cię
znać – zakończyłam swój monolog i zapłakana wybiegłam z
pomieszczenia, zostawiając osłupiałą matkę na środku pokoju.
Trzymając rękę na oczach i jednocześnie dławiąc się łzami,
wbiegłam do swojego pokoju. Drzwi zamknęłam na klucz. Miałam
szczerze wszystkiego dość. Dlaczego ja nie mogę być nastolatką z
problemami typu „w co się dzisiaj ubrać”?! Jestem tylko
człowiekiem, nie potrafię radzić sobie z wszystkimi problemami
sama. Zwłaszcza, że na każdym kroku tracę osoby, które
przytrzymywały mnie przy życiu.
Nagle
poczułam jakby cały strach ze mnie spłynął. Zniknął.
Przestałam się bać, zapomniałam o konsekwencjach. Zdecydowanym
ruchem weszłam do łazienki. Z szafki wyciągnęłam jakąś
żyletkę. Usiadłam w kącie pomieszczenia, dzierżąc w dłoni
przedmiot. Zamknęłam oczy i zrobiłam pierwszą kreskę na
nadgarstku. Syknęłam pod wpływem bólu. Łzy ponownie popłynęły,
jednakże w mniejszej ilości niż kilka minut temu. Wiem, że to nie
było w porządku. Nie myślałam teraz o dziecku, o tym co może mi
się stać za kilka sekund. Chciałam po prostu zasłonić ból
psychiczny, bólem fizycznym. Zbyt długo udawałam silną Allyson
Dawson, teraz już tego nie potrafiłam. Osoby, które trzymały mnie
na duchu opuściły mnie, a wraz z nimi, opuściły mnie siły do
życia. Teraz nawet myśl, że za kilka miesięcy na świat przyjdzie
mój mały skarb, nie pomagał mi w moich problemach. Straciłam
matkę, Austina, wyjechała Kira, Dez, Rose i Ryland zajmują się
sobą, a ja mam teraz tylko Trish. Właśnie, Trish! Robiąc kolejną
ranę na ręce dostałam olśnienia. Szybko wstałam, okaleczony
nadgarstek przemyłam wodą i wyszłam z łazienki. Z szafy
wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzę by mieć jak zasłonić rany.
Wzięłam do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wybiegłam z
pokoju, a potem z mieszkania. Zrobiłam to dyskretnie, tak by nikt z
rodziny się nie dowiedział, że uciekłam. Na moje szczęście nikt
mnie nie zauważył. Wyszłam z posesji i skierowałam się w stronę
domu przyjaciółki. Musiałam wyglądać potwornie, bo sprowadzałam
na siebie wzrok przechodniów. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam w
ekran. Rozmazany tusz, podpuchnięte oczy. Próbowałam poprawić
trochę swój wizerunek wycierając twarz rękawem, ale nie bardzo mi
się to udało.
-
Ally? Co ci się stało? Jak ty wyglądasz! - nagle usłyszałam
dobrze znany mi głos. Podniosłam mój pusty wzrok do góry i
ujrzałam Austina , który teraz ze smutkiem patrzył na mnie.
Przybliżył się do mnie, ja jednak minęłam go zwinnym ruchem.
Jeszcze jego mi dzisiaj brakowało. - Zaczekaj, chcę porozmawiać.
-
Wydaję mi się, że nie mamy o czym. Ty uważasz mnie za dziwkę, ja
nie chcę takiego przyjaciela, więc myślę, że to już koniec.
Znajdź sobie inną do zabawy – syknęłam. On jednak nie dał za
wygraną i pociągnął mnie za nadgarstek, tak, że odwróciłam się
i wpadłam prosto na niego. Syknęłam, bo złapał mnie za miejsce,
które nadal krwawiło.
-
Płaczesz przeze mnie? Ja naprawdę nie chciałem wtedy cię tak
nazwać. Ja po prostu...
-
Przestań Austin, nie mam siły teraz z tobą rozmawiać – rzekłam
z ciszonym głosem przerywając mu. Ręką zdjęłam kosmyk włosów
wpadający na moją twarz, niestety nie tą, którą powinnam...
-
Cięłaś się?! - wrzasnął.
-
Zamknij się! Tak, cięłam się. To wszystko mnie po prostu
przerosło. Zresztą, nie musisz udawać, że się o mnie martwisz.
- Ally
do cholery, ja nie udaję, nigdy nie udawałem i nie będę! Jesteś
moją przyjaciółką, zależy mi na tobie. Jak widzę, że cierpisz
moje serce się łamie na kawałeczki...
- To
dlaczego sam robisz wszystko, bym cierpiała bardziej? - przerwałam
mu.
-
Nelson miał wypadek, a Cassidy potrzebowała u mnie wsparcia. Kiedy
ty wpadłaś do mnie do domu z wiadomością, że jesteś w ciąży,
zniecierpliwiony czekałem na wiadomości od Cass co do jego stanu.
Nie panowałem wtedy nad sobą i nad tym co mówię, nie chciałem
cię zranić. Ja wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale proszę cię
Ally, nie skreślaj naszej przyjaźni. Jesteś najważniejszą osobą
w moim życiu, zaraz po rodzinie. Gdybym mógł cofnąć czas,
przytuliłbym cię wtedy i powiedział, że przetrwamy przez to
razem... - Austin mówił wszystko patrząc mi prosto w oczy. Jego
ton zmieniał się z każdym jego kolejnym słowem. Na początku był
stanowczy i zdenerwowany, ale zmienił się na ściszony i bezradny.
Taki jaki teraz wydawał się być Austin. Ja także to patrzyłam w
jego ślepia. Z tym, że ja powoli traciłam widzenie, bo oczy
ponownie mi się zaszkliły. Wiedziałam, że on mówi szczerze.
Gdyby nie zależało mu na mnie, nie próbowałby teraz mnie
odzyskać. Ale to po prostu strasznie bolało i nie potrafiłam mu
teraz tego zapomnieć. Nawet jeśli to sprawiało, że moje serce tak
bardzo bolało.
-
Austin, wybacz, ale ja po prostu nie potrafię ci teraz wybaczyć.
Cześć... albo – żegnaj – powiedziałam. - Zapomnij o mnie, tak
będzie najlepiej. - odparłam i szybko pobiegłam w stronę domu
czarnowłosej. Słyszałam w oddali głos Austina, ale zagłuszył go
mój płacz. Zadzwoniłam do drzwi, w których już po chwili
pojawiła się Trish.
-
Ally, jeju – zaskoczonaTrish wpuściła mnie do środka i mocno
przytuliła. Wtuliłam się w nią jak w małpkę i dałam upust
wszystkim uczuciom kotłującym się we mnie. - Co się stało?
- Mój
ojciec żyje, rozumiesz? Ukrywała to przede mną całe życie! Do
tego przekreśliłam przyjaźń moją i Austina. Dlaczego to wszystko
przytrafia się właśnie mnie? Czym zawiniłam? - płakałam jej w
ramię. Czarnowłosa poprowadziła mnie do salonu, gdzie usiadłyśmy.
Wytłumaczyłam jej dokładnie co dziś się stało, a ona słuchała
tego w skupieniu.
-
Ally, zostaniesz u mnie przez najbliższy czas, jeśli trzeba będzie
to możesz tu zamieszkać nawet na stałe. Nie pozwolę ci teraz tam
wrócić.
- Nie
Trish, podjęłam decyzję. Doceniam to co dla mnie robisz, ale ja
potrzebuję odpocząć od tego miejsca i niektórych osób. Chcę
wyjechać do Niemiec, do cioci. Rose i Ryland także niedługo
wracają do swojego domu, więc będę tam kogoś miała. Po prostu
tego potrzebuję, żebym mogła sobie wszystko poukładać... Możesz
nikomu nie zdradzać gdzie będę? - zapytałam ciężko wzdychając.
-
Jesteś tego pewna?
- Tak
– westchnęłam.
- Tak
więc twój sekret będzie u mnie bezpieczny – uśmiechnęła się,
czym dodała mi otuchy.
*******
No cześć pingwinki ^^ Co tam u was? :D U mnie szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Niby zbliża się koniec roku, a te wszystkie diagnozy i poprawianie ocen tak męczą, że nie mogę spokojnie dokończyć rozdziału. Męczyłam się z nim przez kilka tygodni, a jak wreszcie skończyłam to narzekam, że jest okropny ;-; Coś mi w nim nie pasuje, ale nie wiem co ;/ Może to przez to przemęczenie? Ostatnio w ogóle nie mogę przysiąść w domu i odpocząć, bo jak nie szkoła to przesiaduję u babci... A dziś idę na "imprezkę" na stadionie! Pobawimy się na karuzeli, jak małe dzieci haha XD Przyjeżdża Stachursky, co mnie nie bardzo interesuje, i Queen Band. Może nie jestem jakąś tam fanką Queen, a ten zespół to podróba, ale się tak jaram, że ja pierdole *.* Gdyby tylko nie padało, bo strasznie zimno jest i chmury takie deszczowe ;-; No nie ważne. Co tam u was, jak życie mija? :P
Czekam na opinie kochani ^^
Do napisania ;)
Ps. Prawdopodobnie jest to przedostatni rozdział na tym blogu, kolejny będzie ostatnim. Nie wiem czy napiszę jeszcze epilog, ale postaram się. Przepraszam, ale nie mogę prowadzić tego bloga w nieskończoność, ja sama nie mam już pomysłów ;/
Ojej ;_; Rozdział taki piękny :') Ally wyjedzie? Jezu żeby z tego zrezygnowała, bo ja nie wiem. Liczę, że zaskoczysz nas wszystkich w następnym rozdziale, zważywszy na to, że to ma być ostatni rozdział na tym blogu... Wait, what? Dlaczego ostatni?! Może to jeszcze przemyślisz?
OdpowiedzUsuńAlbo założysz następnego bloga?
Czekam na next :*<3
Nie chcę by Ally urodziła dziecko
OdpowiedzUsuńJakie to smutaśneeee:/ Alluś wyjeżdża? Błagam..nie załamuj mnie :( Ja nie chcę. Niech Ally urodzi to dziecko i będzie żyć długo i szczęśliwie z Austinem :D
OdpowiedzUsuńNie możesz kończyć bloga...nie rób tego :/
Czekam na next!
Rozdzial super x10000. Ale czm ostatni ? Rozumiem ze mozesz nie miec pomyslow. W sumie ja tez nie mam na mojego. Ale przemysl to. Szkoda by bylo jak by taki fajny blog sie skonczyl. ;))).
OdpowiedzUsuńBędę płakać! ;c
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że kończysz tego bloga ;__; Ja się tak do niego przywiązałam! Powiedz chociaż, że zakończenie będzie szczęśliwe, bo mnie już kompletnie przybijesz ;/
I od razu masz wystartować z nowym blogiem! O czym będzie? Jakiś fanfiction? Raura, Rydellington? (Mi to by pasowało, dobrze wiesz ;D)
Czekam na ten przeklęty ostatni rozdział. DLACZEGO MUSI BYĆ OSTATNI???
Ja naprawdę będę płakać ;__;
Szkoda!
OdpowiedzUsuńŻe konczysz:(
Bo rozdział byl zarąbisty!
Jakie piękne, dramatyczne sceny :') Ostatnio bym czytała tylko takie :/ Jej... Trochę szkoda, że koniec :( Mam nadzieję, że usuniesz tego opowiadania. Z wielką przyjemnością wracam do starszych rozdziałów i czytam z zapartym tchem :) Uwaga bo palnę coś głupiego XD To dzięki temu opowiadaniu uświadomiłam sobię, że mogę pisać i sprawia mi to ogrrromną przyjemność :) ty lewnie nawet tego nie przeczytasz ale dla mnie to wiele znaczy :) Dziękuję ci :) jej... Głupie XD piszesz bardzo ładnie i mam nadzieję, że w przyszłości będę miała szansę przeczytać inne twoje opowiadania :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki :***** Claudi
Ja czytam każdy komentarz z wieelkim uśmiechem na twarzy ;3 I to ja dziękuję, że jesteś tu i zawsze komentujesz :)
UsuńDlaczego ja nie wiedziałam, że ty masz bloga z opowiadaniem *.*
OdpowiedzUsuńDowiedziałam się akurat jak go kończyłaś:)
Ale muszę to tutaj napisać, bo gdzie:)
Jesteś naprawdę świetną bloggerką:D
Te rozdziały, które tutaj piszesz i blog o R5 i Laurze, który prowadzisz:D
Zazdroszczę ci takiego talentu i takie poświęcenie, bo staram sb wyobrazić ile ty czasu poświęcasz, żeby szukać info o Rossie i Lau:D
Się troszkę spóźniłam, ale mam nadzieję, że założysz nowego bloga:D
To tyle ode mnie:)