Rozdział
XXVIII
'You couldn't lie. Everything
would be different.'
Moi
przyjaciele pełni euforii kierowali się wprost na plażę. Ja
jednak ciągnęłam się za nimi, nie mając ochoty na jakąkolwiek
rozmowę. Może postanowiłam przestać się nad sobą użalać, ale
w głębi serca nadal trwa we mnie burza uczuć.
Cieszę
się, bo znowu widzę (prawie) całą paczkę. Osoby, dzięki którym
poczułam się kochana i komukolwiek potrzebna. Moich pierwszych i
prawdziwych przyjaciół. I moją kuzynkę, która zawsze była dla
mnie wsparciem. Mimo tego, że obydwie tak bardzo się różnimy i
mieszkamy na odległych kontynentach, bardzo ją kocham. Ciężko
jest mi ją okłamywać...
Mimo
radości, wewnątrz skrywam też sprzeczne uczucia. Wcale nie mam
ochoty teraz się z nimi „dobrze” bawić na plaży. Każde moje
uśmiechy posyłane w stronę Trish, Deza i Rose są sztuczne. Nie
potrafię się prawdziwie uśmiechnąć, nie teraz.
-
Ally, coś nie tak? - Rose objęła mnie ramieniem, odłączając się
od Trish i Deza śmiejących się wniebogłosy.
-
Nie, wszystko okej. – I kolejny fałszywy uśmiech.
-
Może czasami zachowuję się jak totalna idiotka, ale uwierz,
potrafię zauważyć, że od kilku tygodni jest coś z tobą nie tak.
Nie uśmiechasz się, zamykasz się w pokoju, nie wychodzisz, nawet z
Austinem nie rozmawiasz...
-
Pokłóciliśmy się – warknęłam ostro przerywając jej
wypowiedź. Rudowłosa spojrzała na mnie zdziwiona. - No co? Nie
można się już pokłócić?
-
Co nagle w tobie tyle jadu? Zawsze byłaś z nim tak blisko, zresztą,
sama przyznałaś, że to co do niego czujesz, to nie tylko przyjaźń.
Co się nagle stało, że tak niechętnie o nim rozmawiasz?
-
Przepraszam jeśli cię uraziłam tym tonem. Austin po prostu
powiedział zbyt dużo słów. Zabolało, bardzo, dlatego teraz
próbuję unikać jego tematu, jak i jego samego – westchnęłam
patrząc się w dal. Nie chciałam by kuzynka zobaczyła zbierające
się łzy w moich oczach. Nie rycz Ally...
-
Okej, o nic już nie pytam – odparła.
-
Co właściwie dzieje się z Rylandem? Odkąd tu przyjechaliście
rzadko kiedy widuje go w domu, a rozmawiałam z nim tylko dwa razy.
-
Szczerze powiedziawszy sama nie wiem co robi. Jak lecieliśmy do was,
powiedział, że Miami to miasto, w którym musi się wyszaleć, tak
więc pewnie szlaja się po klubach – odpowiedziała. - Brakuje mi
jego braterskiej miłości... - dodała po chwili i spojrzała na
mnie. W jej oczach widziałam ból i smutek. Sama dokładnie nie
wiedziałam co takiego się stało, że RyRy z chłopaka miłego i
przyjaznego, stał się człowiekiem, któremu tylko imprezy i nowe
laski w głowie. Nie poznaję go odkąd tu przyjechał, ale byłam
zbyt zajęta swoimi problemami, by szczerze z nim porozmawiać.
-
Co tak właściwie się stało, że on tak się zmienił? - spytałam
zaciekawiona.
-
Pamiętasz Emily? - Pokiwałam głową twierdząco. Emily jest, lub
była, jego dziewczyną. To piękna dziewczyna, ma blond włosy i
śliczne niebieskie oczy. Mimo, że spotkałam ją tylko z pięć
razy, zdążyłam ją polubić. Jest naprawdę miła i pełna
energii. A z Rylandem tworzyli idealną parę, zawsze uśmiechnięci
i pełni miłości. - Powiesiła się – dodała i westchnęła.
Wybałuszyłam oczy, jednak nie przerywałam jej. - Kiedy Ryland się
o tym dowiedział, nie chciał z nikim rozmawiać. Unikał nas
wszystkich, aż w końcu wyszedł z pokoju. Niestety stał się
człowiekiem nie do poznania. Zmienił swój styl, swoją osobowość.
Odwiedzał wszystkie kluby w mieście, zaczął pić, spotykał się
z coraz to innymi dziewczynami. Kiedy chciałam z nim porozmawiać co
jest przyczyną jego zmiany, on zmieniał temat. Aż w końcu udało
mi się to z niego wyciągnąć. Powiedział, że zmienił się, bo
chce korzystać z życia jak najbardziej, ponieważ śmierć może
nadejść w najmniej oczekiwanej chwili. Może zabrać nawet
najbliższe osoby – jej głos załamał się. - Rozumiem, jest mu
ciężko, bo kochał Emily. Ale zmienił się kosztem swojej
rodziny... Alkohol mu nie pomoże. Nie chcę go stracić.
-
Nie stracisz go, nie płacz – kciukiem otarłam spływające łzy
kuzynki. - Chyba powinnaś mu dać czas, on to sam przemyśli w
spokoju i pojmie, że popełnia błąd, zmieniając się. To nie jego
wina, że Emily zmarła i w końcu to do niego dotrze –
uśmiechnęłam się. Szczerze.
-
Dziękuję, jesteś wspaniała – na jej twarzy wykwitł lekki
uśmiech. Powoli doszliśmy do plaży, nie zauważyłam nawet, że
Trish i Dez od kilku minut podsłuchują nas. Ale co tam, to moi
przyjaciele, zresztą – Rose chyba także, nie mamy przed nimi
tajemnic.
-
Chodźcie, Austin już na nas czeka! – krzyknął Dez i wesoły
pobiegł w stronę morza. Zamarłam.
-
Co? - zapytałam ściszonym głosem tępo wpatrując się w miejsce
gdzie przed chwilą stał Dez.
-
Co za cymbał, zaprosił tu Austina?! - wrzasnęła Patricia, patrząc
z mordem w oczach na oddalającego się rudowłosego.
-
Nie, ja nie dam rady. Wracam do domu – załamałam ręce i
odwróciłam się na pięcie. Chciałam odchodzić jednak wpadłam w
ramiona kuzynki.
-
Nie ma tak, pokażesz mu, że nie ruszyły cię jego słowa –
odparła dumna. Gdyby tylko wiedziała o co chodzi...
-
Nie ma mowy, nie spojrzę teraz na niego – zmęczonymi oczyma
popatrzyłam na Trish.
-
Myślę, że Rose ma rację, chodź – uśmiechnęła się i
pociągnęła mnie w stronę plaży. - Tylko nie płacz – szepnęła
mi do ucha. Yey, odpoczynek od problemów... Oj Dez, przerąbane
będziesz miał.
Niechętnie
szłam do miejsca w którym stał ON. Kiedy już stanęliśmy obok
chłopców, ja nawet nie uraczyłam blondyna spojrzeniem. Rozłożyłam
ręcznik, zdjęłam sukienkę i ułożyłam się na nim. Dez i Rose
trzymając się za rękę pobiegli w stronę wody, a Trish ułożyła
się obok mnie. Ona chyba także nie miała ochoty na rozmowę z
Austinem...
Speszony
blondyn usiadł obok mnie i dotknął ręką mojego ramienia.
-
Bierz te łapy – warknęłam. Czułam, że złość do niego
wzrasta.
-
Możemy porozmawiać? - niepewnie zapytał. Podniosłam się i
spojrzałam na niego.
-
Nie mamy chyba o czym rozmawiać. Dla ciebie jestem nikim, więc po
co prowadzić jakąkolwiek dyskusję z człowiekiem, który nic dla
ciebie nie znaczy?
-
Nie, znaczysz dla mnie więcej niż myślisz. Przepraszam, że wtedy
nazwałem cię dziwką, miałem po prostu zły dzień, Nelson trafił
do szpitala, bo jakiś idiota go zepchnął ze schodów i martwiłem
się o niego. Nie myślałem co mówię, wcale nie uważam cię za
dziwkę. Po prostu twoje problemy mnie niezbyt wtedy interesowały...
- Co się z nim stało? Dokładnie widzę, że jest nieszczery.
Zresztą, nawet na mnie nie spojrzał mówiąc to. Czy ja naprawdę
nic a nic dla niego nie znaczę?
-
Łgarz. Mogłeś nie kłamać mówiąc mi, że jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi, że mogę ci zaufać, że coś dla ciebie znaczę.
Nie przywiązywałabym się do ciebie i nie bolałoby mnie to teraz
tak bardzo, jak boli – warknęłam, wstałam z ręcznika zbierając
swoje rzeczy, pożegnałam się z Trish i wyruszyłam w drogę
powrotną do domu.
Nie
chcę go już znać.
*
Pełna
negatywnych emocji weszłam do mieszkania. Na szafkę rzuciłam torbę, a
sandałki, które uprzednio zdjęłam, rzuciłam gdzie popadnie.
Weszłam do salonu, gdzie zastałam mamę i... nieznajomego faceta.
Kiedy mama mnie zobaczyła, w jej oczach zauważyłam zakłopotanie i
zdenerwowanie. Kto to do cholery?
-
To jest Ally?
***
Hejoo misiaki! ♥
Sama się sobie dziwię, że napisałam smutny rozdział kiedy jestem happy .-. Czuję, że mam gorączkę, dlatego przepraszam za jakiekolwiek błędy. Rozdział pisałam od godziny 17 i napisałam go w jeden dzień, po prostu WOW. Ale tak jakoś napadła mnie wena i nabazgrałam.
Zgadnie ktoś kim może być ten tajemniczy facet? ^^ Mam nadzieję, że was zaskoczę.. Serio, zbliżam się już do końca i mimo, że nie chcę bloga kończyć, to kiedyś trzeba ;/
Tak więc, bez zbędnego biadolenia, pozostawiam rozdział waszej ocenie :)
Mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy niż pod poprzednim rozdziałem :c
Kooocham! ♥
Ha, jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńA więc : rozdział jest świetny, boski, fajny i wiele innych słów, których nigdy nie zdołam spamiętać. Bardzo mi się spodobał, ale nie podoba mi się postawa Austina. W sumie, na żadnym blogu nie podoba mi się, że Auslly/Raura się kłócą, ale co tam xd (tylko ja na swoich mam prawo ich skłócić!)
Życzę ci tylko ogromu weny i czasu, abyś szybko dodała równie świetny rozdział, a może nawet i lepszy.
Z niecierpliwością czekam na next'a. :)
.
OdpowiedzUsuń~Kasia<3
Debil XD ♥
UsuńZabiję tego Moon'a! A tym facetem jest Lester Dawson, tak zgaduję.
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty, ale Austin...chyba mu jebnę! Jak można kłamać. Debil! Jebnę go i koniec!
Życzę ci weny i żeby gorączka ci minęła!
Czekam na next!
Ugh, zatłukę Austina!
OdpowiedzUsuńJaki on jest chamski i nieszczery! Niech użyje swojego niewątpliwego uroku osobistego i przeprosi Ally bo mnie szlag jasny trafi.
Nawet nie próbuję zgadywać, kim jest ten facet, bo na pewno wymyśliłaś coś, co się filozofom nie śniło xD
Czekam na kolejny <3
Rozdział jest mega, a Austin niech się wreszcie ogranie:P
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!
Jak dla mnie rozdział jest Świetny!
OdpowiedzUsuńZatłukę Austina! Oj koleś się nie pozbiera...
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twój styl pisania =D
Masz wielki talent!
Z niecierpliwością czekam na next!
Najlepszy blog jaki czytałam !!! Najlepsze w nim jest to że Ally i Austin nie są sparowani :) Wiem że większość inaczej sądzi ale to tylko moje zdanie :) Boski blog :) !!!!!!
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńAustin przesadza
Supcio *.*
OdpowiedzUsuńDlaczego Austin zachowuje się jak ostatnia świnia?!!!
jak nie zmadrzęje to przyjadę się tam do niego i będzie wpierdól xd Czekać na next.
Wspaniały !! <3 Czekam na next °v°
OdpowiedzUsuńOn w koncu żałuje czy nie? Chce odzyskać jej przyjaźń? Tęskni za nią? Nie-ogarniam-tego-chłopaka. Jesli serio mu zależy niech.. no udowodni jej to jakoś. Czekam na next, niecierpliwie
OdpowiedzUsuńNie chce abyś kończyła bloga bo jest boski! Ale tak z ciekawość... Czy po tym blogu założysz jeszcze jednego o Auslly???
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam xD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://r5-other-story.blogspot.com/
Jest o Bad Boy'u Rossie, R5 i Laurze ;)
Czekam na next ;*