Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!
~~~~~~~~~~~~
Rozdział XXVII
'Najgorzej jest zawieźć się
na ludziach, w których widziało się tak dużo i broniło z całego
serca tak mocno.'
No
właśnie.
Gówniane
uczucie wiedzieć, że osoba, którą uważałeś za przyjaciela, za
kogoś kto pomoże ci w każdej sytuacji, pocieszy i będzie przy
tobie, ma cię jednak w dupie.
*
Nienawidzę
go.
Za
to, że pozwolił bym go polubiła.
Za
to, że był przy mnie gdy go potrzebowałam.
Za
to, że wtedy znalazł mnie na ławce i pomógł trafić do domu.
Za
to, że stał się moim przyjacielem.
Za
to, że złamał mi serce.
Za
to, że się w nim zakochałam.
Nienawidzę
Austina Moona.
Czuję
się okropnie. Jakby całe życie ze mnie wyparowało. A przecież
powinnam się cieszyć, że za kilka miesięcy zostanę matką. W
końcu nie każdemu udaje się zajść w ciążę. Wiele ludzi boryka
się z problemami. Robią wszystko by mieć dziecko, a ja tego
zwyczajnie nie chcę.
Jestem
bezsilna. Wraz z tą imprezą całe moje życie się spieprzyło.
Gdybym tylko mogła cofnąć czas, nie wziąć udziału w
przesłuchaniu do High School Musical. Gdyby nie to, nie spotkałabym
Joela. Co za tym idzie, nie zaszłabym w ciążę. I nie straciłabym
Austina...
Jeszcze
lepiej byłoby gdybym w ogóle nie kusiła mamy na wyjazd z Kansas.
Wolałabym tysiąc razy bardziej być pośmiewiskiem tamtejszych
osób, dalej być poniżana, aniżeli siedzieć w Miami z ochotą
odebrania sobie życia.
Właściwie,
czego nie zrobiłam tego wtedy? Kiedy jeszcze po dniu w szkole,
wracałam do domu, jadłam obiad i zamykałam się w pokoju czy
łazience by płakać?
Odpowiedź
jest prosta, za każdym razem tchórzyłam.
I
tchórzem jestem nadal.
***
Kolejny
dzień spędzony w moim małym królestwie. Właściwie wychodzę z
pokoju tylko do łazienki, lub by coś zjeść. A do siebie wpuszczam
tylko Trish, Rose i mamę.
Nie
wychodzę z domu, bo nie chcę GO spotkać. Zbyt bardzo
zraniły mnie jego słowa, by tak szybko mu wybaczyć. Zresztą, on
nawet nie próbuje mnie przeprosić. Nie pisze, nie dzwoni, nie
przychodzi do mnie. Zupełnie jakby mu nie zależało. Jakby nasza
przyjaźń nie była dla niego ważna...
Wchodząc
do pokoju ze szklanką wody, utkwiłam wzrok na fortepianie.
Odstawiłam szklany kubek na biurko, a z szuflady wyciągnęłam
zeszyt. Biorąc go w rękę, zasiadłam przed instrumentem.
Tylko
muzyka jest teraz w stanie sprawić, że zapomnę o otaczających
mnie przykrościach. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie, kiedy
to pisałam piosenki jeszcze z Austinem. Szybko jednak skarciłam się
w myślach. To nie o nim powinnam teraz myśleć...
Zacisnęłam
powieki by skupić się na muzyce i zaczęłam grać pierwsze nuty.
Po kilkakrotnym podchodzeniu do tego zadania, wreszcie udało mi się
stworzyć tekst i melodię. Mimo tego, że minęło ponad 2 godziny
czasu, zrobiłam to i byłam z tej piosenki zadowolona. Nie była
szybka, wyrażająca uczucia, które aktualnie we mnie buzują.
Przejechałam
palcami po klawiszach i dołączając do melodii głos, ostatni raz
zagrałam mój nowy utwór.
Skies
are crying
I
am watching
Catching
teardrops in my hands
Only
silence as it's ending,
Like
we never had a chance
Do
you have to, make me feel like
There's
nothing left of me?
You
can take everything I have
You
can break everything I am
Like
I'm made of glass
Like
I'm made of paper
Go
on and try to tear me down
I
will be rising from the ground
Like
a skyscraper!
Like
a skyscraper!
As
the smoke clears
I
awaken, and untangle you from me
Would
it make you feel better
To
watch me while I bleed?
All
my windows, still are broken
But
I'm standing on my feet
You
can take everything I have
You
can break everything I am
Like
I'm made of glass
Like
I'm made of paper
Go
on and try to tear me down
I
will be rising from the ground
Like
a skyscraper!
Like
a skyscraper!
Go
run, run, run
I'm
gonna stay right here
Watch
you disappear, yeah
Go
run, run, run
Yeah
it's a long way down
But
I'm closer to the clouds up here
You
can take everything I have
You
can break everything I am
Like
I'm made of glass
Like
I'm made of paper, Oh
Go
on and try to tear me down
I
will be rising from the ground
Like
a skyscraper!
Like
a skyscraper!*
Komponowanie
to jedyna rzecz, która mi jakoś wychodzi.
Otarłam
łzy, które mimo mojej woli spłynęły po policzku i wstałam.
Podeszłam do okna i spojrzałam na otaczający nas krajobraz. Tyle
ludzi ma problemy. I to o wiele gorsze niż moje. Niektórzy są
zastraszani, inni tracą cały świat jakim jest
rodzina/miłość/przyjaciel, jeszcze inni są wyśmiewani i nękani
z powodu wyglądu. A ja rozpaczam nad sobą z powodu dziecka. Być
może to wcale nie jest taka zła wiadomość?
Od
zawsze uwielbiałam dzieci, chciałam w przyszłości mieć dwójkę,
chłopca i dziewczynkę. Mieć córkę lub syna z osobą, którą
kocham. Gdyby to odpowiedni chłopak był ojcem, mniej bym cierpiała.
Joel okazał się kolejnym idiotą, który bawi się dziewczynami i
rzuca jak przeleci.
Nie
chcę by moje dziecko miało takiego ojca.
Wiem
tylko, że wychowam moje dziecko najlepiej jak potrafię.
Uh.
Dość tego mazania się. Nie mogę całymi dniami się nad sobą
użalać, ryczeć w poduszkę, oglądać smutne filmy i siedzieć w
pokoju. Każdy popełnia błędy, takie już jest życie.
Wzięłam
telefon i wystukałam na klawiaturze krótką wiadomość do Trish:
„Co powiesz na wypad na plażę? Czekam u mnie :)”. Długo nie
musiałam czekać na odpowiedź: „Raczyłaś wyjść z pokoju? Nie
ważne, wszystko mi wyjaśnisz jak się spotkamy. Pozwolisz, że
przytaszczę też Deza i Rose, którzy siedzą u mnie ;p”. Nie
odpisałam, tylko wzięłam się za przyszykowywanie. Z szafy wyjęłam
zwiewną, żółtą sukienkę i czarne sandały, a do tego
dwuczęściowy, turkusowy strój kąpielowy. Przebrałam się w
wyszykowane ciuchy i zgarniając potrzebne rzeczy do torby zeszłam
na dół. Wychodząc z domu nałożyłam jeszcze na nos okulary
przeciwsłoneczne, by nie było widać oznak mojego płaczu. Mimo
dużej ilości makijażu, nadal było widać te wory pod oczami. Gdy
zamykałam drzwi na klucz, ktoś stanął za mną i wrzasnął „BU!”.
-
Aaaaa! - krzyknęłam i podskoczyłam ze strachu, tym samym
upuszczając torbę. Odwróciłam się i zmroziłam wzrokiem
przyjaciółkę. - Na żarty ci się zebrało? Nie mam na nie ochoty,
cud, że w ogóle wyszłam z domu – burknęłam i podnosząc torbę,
ruszyłam przed siebie. Trish wzruszyła ramionami.
-
Nie przywitasz się z przyjacielem? - usłyszałam za sobą głos.
Jeju, tak dawno się z nim nie widziałam, sama nie wiem jak to
możliwe.
-
Przepraszam, mam po prostu gorsze dni – westchnęłam i przytuliłam
rudowłosego.
-
Rozumiem. Tęskniłem za tobą malutka – przyjaciel mocno trzymał
mnie w objęciach. Niesamowite jak ten nieogarnięty Dez, który
rzadko kiedy mówił coś mądrego, teraz potrafi być dla mnie
oparciem. Nie wiem jak mogłam go tak zaniedbać, on jest dla mnie
jak brat. Nie chciałam by nasz kontakt się urwał, ale to wszystko
mnie po prostu przerosło...
-
Ja za tobą też – uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego. -
Idziemy?
-
Jasne – odpowiedzieli zgodnie i całą trójką ruszyliśmy na
plażę.
***
*Demi Lovato - Skyscraper
Nuuuuuuda. Uh, beznadziejny rozdział. Wydaje mi się, że nie powinnam na siłę przeciągać tej historii, bo wtedy rozdziały są cholernie nudne. Dlatego lepiej będzie, jak zacznę realizować te moje plany. Nie przeciągnę zakończenia bloga, dlatego za kilka rozdziałów ta historia już się skończy. Ale ja nie przestanę pisać, głosujcie w ankiecie z prawej strony ^^
A teraz najważniejsza część.
Wiecie co jest dzisiaj? 4 maja, a to oznacza - ROCZNICA BLOGA!!! Dokładnie rok temu opublikowałam na tym blogu pierwszy rozdział ♥ Strasznie wam dziękuję za te wszystkie wyświetlenia i komentarze. Gdyby nie wy, w życiu by mi się nie udało osiągnąć sukcesu. Mimo tego, że nie podoba mi się mój styl i rozdziały często są nudne, wy nadal jesteście i mnie wspieracie ♥
Bardzo bardzo baaaaardzo dziękuję wam za te prawie 60 tysięcy wyświetleń, ponad 650 komentarzy i 64 obserwujących. Jesteście niesamowici!
Kocham was całym moim serduszkiem :3
Ps. Przepraszam za krótki rozdział, ale jakoś krótsze rozdziały lepiej mi się pisze. Nie potrafię dłużej .-.
Czekam na komentarze! :)~
Cudny rozdział ♥ tylko szkoda mi Ally.
OdpowiedzUsuńA Austin? Nie walczy o nią? Nawet łaskawie nie przeprosi? Co za palant.
Szkoda, że kończysz tego bloga. To piękna historia. Mam nadzieję, że jak będziesz stwarzała drugiego bloga to zrobisz o Raurze.
Kocham i czekam na nexta ~ ♥
Ale dupek z Austina nie walczy o ich przyjaźń. Nie spodziewałam się tego po nim.
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta
Austinie Monico Moon! Masz o nią walczyć! ;3. Rozdział wspaniały!. :D.
OdpowiedzUsuńŻyczęęę DUUUUUŻO weny na następny rozdział! :3.
Nudny? Chyba jaja robisz sobie!
OdpowiedzUsuńNie jest nudny! Jest idealny. Ten głupi Austin! Leń! Pewnie urażona duma i teraz wielce ofochany!
Zajebie mu!
Czekam na next!
Jest super, a Joel i austin są idiotami!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!
Rozdział cudowny :3 Austin to idiota, czemu o nią nie walczy?! Żal mi Ally, biedna.. :(
OdpowiedzUsuńDawaj next! Szybko :3
Ty, ty!
OdpowiedzUsuńAni mi się waż kończyć tego bloga! Znajdę cię i ukatrupię Żelku!
Jak możesz mnie tak ranić? Blog jest jednym z moich faworytów wysoko postawionych blogoswerze, a ty mi tu wyjeżdżasz z końcem?!
FOCH!
A ankieta... Pff... Głupszej nie widziałam -.- Oczywiście, że ma być kolejny blog i to nie podlega żadnej dyskusji. Czy ty myślisz, że gdybyś zakończyła tego bloga i jeszcze nie założyła nowego, to ja bym ci dała spać spokojnie? Wolne żarty!!
A rozdział? Austin jest idiotą, tyle ci powiem. Co do Joela, to wiedziałam, że jest debilem już od początku, ale blondasek? Weź coś z tym zrób bo mnie szlag zaraz trafi! Austin ma pomóc Ally do cholerki, a mały bobasek ma mieć mamę Ally i tatusia Austina i koniec!
BO WIESZ, ŻE CIĘ ZNAJDĘ, PRAWDA?
♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Austin się opamięta i przyjdzie do Ally ...
Bo jak nie to się do niego tam przejadę! xd
Czekam na next :3