niedziela, 4 maja 2014

Rozdział XXVII

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem! 
~~~~~~~~~~~~

Rozdział XXVII
'Najgorzej jest zawieźć się na ludziach, w których widziało się tak dużo i broniło z całego serca tak mocno.'

No właśnie.
Gówniane uczucie wiedzieć, że osoba, którą uważałeś za przyjaciela, za kogoś kto pomoże ci w każdej sytuacji, pocieszy i będzie przy tobie, ma cię jednak w dupie.

*

Nienawidzę go.
Za to, że pozwolił bym go polubiła.
Za to, że był przy mnie gdy go potrzebowałam.
Za to, że wtedy znalazł mnie na ławce i pomógł trafić do domu.
Za to, że stał się moim przyjacielem.
Za to, że złamał mi serce.
Za to, że się w nim zakochałam.
Nienawidzę Austina Moona.

Czuję się okropnie. Jakby całe życie ze mnie wyparowało. A przecież powinnam się cieszyć, że za kilka miesięcy zostanę matką. W końcu nie każdemu udaje się zajść w ciążę. Wiele ludzi boryka się z problemami. Robią wszystko by mieć dziecko, a ja tego zwyczajnie nie chcę.
Jestem bezsilna. Wraz z tą imprezą całe moje życie się spieprzyło. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, nie wziąć udziału w przesłuchaniu do High School Musical. Gdyby nie to, nie spotkałabym Joela. Co za tym idzie, nie zaszłabym w ciążę. I nie straciłabym Austina...
Jeszcze lepiej byłoby gdybym w ogóle nie kusiła mamy na wyjazd z Kansas. Wolałabym tysiąc razy bardziej być pośmiewiskiem tamtejszych osób, dalej być poniżana, aniżeli siedzieć w Miami z ochotą odebrania sobie życia.
Właściwie, czego nie zrobiłam tego wtedy? Kiedy jeszcze po dniu w szkole, wracałam do domu, jadłam obiad i zamykałam się w pokoju czy łazience by płakać?
Odpowiedź jest prosta, za każdym razem tchórzyłam.
I tchórzem jestem nadal.

***

Kolejny dzień spędzony w moim małym królestwie. Właściwie wychodzę z pokoju tylko do łazienki, lub by coś zjeść. A do siebie wpuszczam tylko Trish, Rose i mamę.
Nie wychodzę z domu, bo nie chcę GO spotkać. Zbyt bardzo zraniły mnie jego słowa, by tak szybko mu wybaczyć. Zresztą, on nawet nie próbuje mnie przeprosić. Nie pisze, nie dzwoni, nie przychodzi do mnie. Zupełnie jakby mu nie zależało. Jakby nasza przyjaźń nie była dla niego ważna...
Wchodząc do pokoju ze szklanką wody, utkwiłam wzrok na fortepianie. Odstawiłam szklany kubek na biurko, a z szuflady wyciągnęłam zeszyt. Biorąc go w rękę, zasiadłam przed instrumentem.
Tylko muzyka jest teraz w stanie sprawić, że zapomnę o otaczających mnie przykrościach. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie, kiedy to pisałam piosenki jeszcze z Austinem. Szybko jednak skarciłam się w myślach. To nie o nim powinnam teraz myśleć...
Zacisnęłam powieki by skupić się na muzyce i zaczęłam grać pierwsze nuty. Po kilkakrotnym podchodzeniu do tego zadania, wreszcie udało mi się stworzyć tekst i melodię. Mimo tego, że minęło ponad 2 godziny czasu, zrobiłam to i byłam z tej piosenki zadowolona. Nie była szybka, wyrażająca uczucia, które aktualnie we mnie buzują.
Przejechałam palcami po klawiszach i dołączając do melodii głos, ostatni raz zagrałam mój nowy utwór.

Skies are crying
I am watching
Catching teardrops in my hands
Only silence as it's ending,
Like we never had a chance
Do you have to, make me feel like
There's nothing left of me?

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

As the smoke clears
I awaken, and untangle you from me
Would it make you feel better
To watch me while I bleed?
All my windows, still are broken
But I'm standing on my feet

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

Go run, run, run
I'm gonna stay right here
Watch you disappear, yeah
Go run, run, run
Yeah it's a long way down
But I'm closer to the clouds up here

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper, Oh
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground

Like a skyscraper!
Like a skyscraper!*

Komponowanie to jedyna rzecz, która mi jakoś wychodzi.
Otarłam łzy, które mimo mojej woli spłynęły po policzku i wstałam. Podeszłam do okna i spojrzałam na otaczający nas krajobraz. Tyle ludzi ma problemy. I to o wiele gorsze niż moje. Niektórzy są zastraszani, inni tracą cały świat jakim jest rodzina/miłość/przyjaciel, jeszcze inni są wyśmiewani i nękani z powodu wyglądu. A ja rozpaczam nad sobą z powodu dziecka. Być może to wcale nie jest taka zła wiadomość?
Od zawsze uwielbiałam dzieci, chciałam w przyszłości mieć dwójkę, chłopca i dziewczynkę. Mieć córkę lub syna z osobą, którą kocham. Gdyby to odpowiedni chłopak był ojcem, mniej bym cierpiała. Joel okazał się kolejnym idiotą, który bawi się dziewczynami i rzuca jak przeleci.
Nie chcę by moje dziecko miało takiego ojca.
Wiem tylko, że wychowam moje dziecko najlepiej jak potrafię.

Uh. Dość tego mazania się. Nie mogę całymi dniami się nad sobą użalać, ryczeć w poduszkę, oglądać smutne filmy i siedzieć w pokoju. Każdy popełnia błędy, takie już jest życie.
Wzięłam telefon i wystukałam na klawiaturze krótką wiadomość do Trish: „Co powiesz na wypad na plażę? Czekam u mnie :)”. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź: „Raczyłaś wyjść z pokoju? Nie ważne, wszystko mi wyjaśnisz jak się spotkamy. Pozwolisz, że przytaszczę też Deza i Rose, którzy siedzą u mnie ;p”. Nie odpisałam, tylko wzięłam się za przyszykowywanie. Z szafy wyjęłam zwiewną, żółtą sukienkę i czarne sandały, a do tego dwuczęściowy, turkusowy strój kąpielowy. Przebrałam się w wyszykowane ciuchy i zgarniając potrzebne rzeczy do torby zeszłam na dół. Wychodząc z domu nałożyłam jeszcze na nos okulary przeciwsłoneczne, by nie było widać oznak mojego płaczu. Mimo dużej ilości makijażu, nadal było widać te wory pod oczami. Gdy zamykałam drzwi na klucz, ktoś stanął za mną i wrzasnął „BU!”.
- Aaaaa! - krzyknęłam i podskoczyłam ze strachu, tym samym upuszczając torbę. Odwróciłam się i zmroziłam wzrokiem przyjaciółkę. - Na żarty ci się zebrało? Nie mam na nie ochoty, cud, że w ogóle wyszłam z domu – burknęłam i podnosząc torbę, ruszyłam przed siebie. Trish wzruszyła ramionami.
- Nie przywitasz się z przyjacielem? - usłyszałam za sobą głos. Jeju, tak dawno się z nim nie widziałam, sama nie wiem jak to możliwe.
- Przepraszam, mam po prostu gorsze dni – westchnęłam i przytuliłam rudowłosego.
- Rozumiem. Tęskniłem za tobą malutka – przyjaciel mocno trzymał mnie w objęciach. Niesamowite jak ten nieogarnięty Dez, który rzadko kiedy mówił coś mądrego, teraz potrafi być dla mnie oparciem. Nie wiem jak mogłam go tak zaniedbać, on jest dla mnie jak brat. Nie chciałam by nasz kontakt się urwał, ale to wszystko mnie po prostu przerosło...
- Ja za tobą też – uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego. - Idziemy?
- Jasne – odpowiedzieli zgodnie i całą trójką ruszyliśmy na plażę.


***
*Demi Lovato - Skyscraper


Nuuuuuuda. Uh, beznadziejny rozdział. Wydaje mi się, że nie powinnam na siłę przeciągać tej historii, bo wtedy rozdziały są cholernie nudne. Dlatego lepiej będzie, jak zacznę realizować te moje plany. Nie przeciągnę zakończenia bloga, dlatego za kilka rozdziałów ta historia już się skończy. Ale ja nie przestanę pisać, głosujcie w ankiecie z prawej strony ^^

A teraz najważniejsza część.
Wiecie co jest dzisiaj? 4 maja, a to oznacza - ROCZNICA BLOGA!!! Dokładnie rok temu opublikowałam na tym blogu pierwszy rozdział ♥ Strasznie wam dziękuję za te wszystkie wyświetlenia i komentarze. Gdyby nie wy, w życiu by mi się nie udało osiągnąć sukcesu. Mimo tego, że nie podoba mi się mój styl i rozdziały często są nudne, wy nadal jesteście i mnie wspieracie ♥ 
Bardzo bardzo baaaaardzo dziękuję wam za  te prawie 60 tysięcy wyświetleń, ponad 650 komentarzy i 64 obserwujących. Jesteście niesamowici!
Kocham was całym moim serduszkiem :3 

Ps. Przepraszam za krótki rozdział, ale jakoś krótsze rozdziały lepiej mi się pisze. Nie potrafię dłużej .-.

Czekam na komentarze! :)~


8 komentarzy:

  1. Cudny rozdział ♥ tylko szkoda mi Ally.
    A Austin? Nie walczy o nią? Nawet łaskawie nie przeprosi? Co za palant.
    Szkoda, że kończysz tego bloga. To piękna historia. Mam nadzieję, że jak będziesz stwarzała drugiego bloga to zrobisz o Raurze.
    Kocham i czekam na nexta ~ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dupek z Austina nie walczy o ich przyjaźń. Nie spodziewałam się tego po nim.
    Dawaj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Austinie Monico Moon! Masz o nią walczyć! ;3. Rozdział wspaniały!. :D.
    Życzęęę DUUUUUŻO weny na następny rozdział! :3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nudny? Chyba jaja robisz sobie!
    Nie jest nudny! Jest idealny. Ten głupi Austin! Leń! Pewnie urażona duma i teraz wielce ofochany!
    Zajebie mu!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest super, a Joel i austin są idiotami!
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny :3 Austin to idiota, czemu o nią nie walczy?! Żal mi Ally, biedna.. :(
    Dawaj next! Szybko :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty, ty!
    Ani mi się waż kończyć tego bloga! Znajdę cię i ukatrupię Żelku!
    Jak możesz mnie tak ranić? Blog jest jednym z moich faworytów wysoko postawionych blogoswerze, a ty mi tu wyjeżdżasz z końcem?!
    FOCH!
    A ankieta... Pff... Głupszej nie widziałam -.- Oczywiście, że ma być kolejny blog i to nie podlega żadnej dyskusji. Czy ty myślisz, że gdybyś zakończyła tego bloga i jeszcze nie założyła nowego, to ja bym ci dała spać spokojnie? Wolne żarty!!
    A rozdział? Austin jest idiotą, tyle ci powiem. Co do Joela, to wiedziałam, że jest debilem już od początku, ale blondasek? Weź coś z tym zrób bo mnie szlag zaraz trafi! Austin ma pomóc Ally do cholerki, a mały bobasek ma mieć mamę Ally i tatusia Austina i koniec!
    BO WIESZ, ŻE CIĘ ZNAJDĘ, PRAWDA?

    OdpowiedzUsuń

  8. Mam nadzieję, że Austin się opamięta i przyjdzie do Ally ...
    Bo jak nie to się do niego tam przejadę! xd
    Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń