Rozdział
XXIX
'Czasami
łatwiej znieść czyjąś śmierć niż czyjeś kłamstwa.'
Kiedy
bliski tobie człowiek umiera, zamykasz się w sobie. Tracisz
nadzieję na lepsze jutro, bo wiesz, że już nigdy go nie zobaczysz,
nie dotkniesz, nie porozmawiasz. I może wtedy myślisz, że już
nigdy nic nie będzie takie samo, to wcale nie jest prawdą. W końcu
zapomnisz, a przynajmniej nie będziesz tego rozpamiętywać tak
bardzo jak na początku. Przejdą smutki, żale i ponownie się
uśmiechniesz.
Z
kłamstwem jest podobnie, z taką różnicą, że to pozostanie w
tobie na zawsze. I nie chodzi tu o to, że nie mam zeszytu, a tak
naprawdę mam. Mam na myśli kłamstwo, skrywane przez bardzo długi
czas, mające naprawdę duże znaczenie.
Kiedy
o nim się dowiesz, czujesz się oszukany, zdradzony. Nie chcesz
widzieć już tej kłamiącej osoby na oczy. Wewnątrz ciebie,
pozostanie to już na zawsze.
Jak
to mówią, kłamstwo ma krótkie nogi.
*
(…)
-
To jest Ally?
-
Umm... Tak, jestem Ally? A pan kim jest? - nic nie rozumiałam.
-
Ja jestem...
-
To jest mój kolega z pracy, John – przerwała mu Penny. Coś nie
bardzo chce mi się w to wierzyć...
-
Ahaa – skwitowałam i podałam panu rękę, ukradkiem spoglądając
na mamę. Była zdenerwowała, było to widać. Ale czym?
Mężczyzna
uścisnął moją dłoń.
-
To ja was zostawię samych – cicho powiedziałam i postawiłam
pierwszy krok w stronę mojego pokoju.
-
Nie kochanie, John już miał wychodzić, prawda?- spojrzała na
mężczyznę.
-
Właści..
-
Odprowadzę cię – skwitowała moja rodzicielka i ramię w ramię
wyszła z Johnem. To było dziwne, pomyślałam i ruszyłam do
pokoju. Wzięłam moje piżamki w myszkę Miki, czystą bieliznę i
zniknęłam za drzwiami łazienki. Tam wzięłam szybki, odprężający
prysznic, przebrałam się w ubrania i ułożyłam się w łóżku.
Byłam tym wszystkim zmęczona, jednak nie mogłam zasnąć.
Moja
mama coś przede mną ukrywa, moja przyjaźń z Austinem już nie
istnieje, a ja zaszłam w ciążę, o której nie wiem jak powiedzieć
rodzicielce. A jeszcze tak niedawno, kilka miesięcy temu, żyłam
regułą „Korzystaj z życia, bo ono szybko minie”. Pragnęłam
każdą wolną chwilę spędzać z nowo poznanymi osobami, którzy
później zostali moimi przyjaciółmi. Nie przejmowałam się
niczym. Rozmawiałam z mamą, jak z przyjaciółką. A teraz? Jestem
sama z tyloma problemami na głowie. Mam Trish, ale nie mogę ciągle
jej się narzucać, ona ma przecież swoje życie. Snuje plany na
przyszłość, a ja jej w tym przeszkadzam. Może dobrze by było
gdybym gdzieś wyjechała? Tak na jakiś czas, by odpocząć. Od
otaczającej mnie szarej rzeczywistości. Sama, by mieć czas na
przemyślenia...
Trwając
w tych przemyśleniach, powoli odpływałam do krainy Morfeusza.
*
Otworzyłam
powieki. Zegar wskazywał godzinę 11:43. Dość długo spałam, ale
przynajmniej czuję się lepiej niż wczoraj. Rozciągnęłam się na
łóżku niczym kot i wstałam. Otworzyłam okno, bo na zewnątrz
było strasznie gorąco i podeszłam do szafy. Postawiłam na zielony
top i spódnicę w kwiatki. Ubrałam przyszykowane ciuchy, włosy
związałam w koka, wypuszczając przy tym kilka pasm włosów i
gotowa stanęłam przed lustrem. Teraz makijaż. Na powieki nałożyłam
ledwo widoczny, złotawy cień, rzęsy pomalowałam czarnym tuszem, a
usta musnęłam różowawym błyszczykiem. Ciążowego brzucha
jeszcze nie było widać, co było dla mnie na rękę, bo mama od
razu by zrozumiała, że ukrywam przed nią dziecko. Z drugiej strony
to trochę dziwne, bo minęło już dość dużo czasu od
zapłodnienia, a brzuch jaki był, taki jest nadal... No nie ważne.
Gotowa ruszyłam do kuchni, w której siedziały Rose i Penny.
-
Cześć wam – przywitałam się i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam
mleko, a z szafki płatki śniadaniowe.
-
Co się dzieje? - „ni z gruszki, ni z pietruszki” zapytała Rose.
-
Co? Śniadanie sobie robię – zdziwiona odparłam. Miskę z
zalanymi mlekiem płatkami, postawiłam przed sobą, a sama usiadłam.
Zaczęłam konsumować posiłek.
-
Nie o to nam chodzi. Nie mówisz nam o czymś – westchnęła moja
rodzicielka.
-
Tak? Bo mi się wydaje, że to ty coś przede mną ukrywasz –
warknęłam. Złość wzrosła we mnie momentalnie, a wraz z nią,
zniknął mój apetyt. Nie miałam ochoty na kolejną kłótnię,
dlatego odłożyłam miskę i wyszłam z kuchni. Tym samym wpadłam
na zaspanego Rylanda. Widocznie jeszcze nie kontaktował, pewnie
nieźle wczoraj zabalował. Włosy miał roztargane, a jego oczy były
nadal zaspane.
-
RyRy – uśmiechnęłam się i przytuliłam kuzyna. Nastolatek
widocznie zdziwiony moim czynem, uścisnął mnie dopiero po
kilkunastu sekundach. - Możemy porozmawiać? - westchnęłam i
popatrzyłam mu w oczy.
-
O czym ty chcesz rozmawiać? Ja z tobą? - zdziwił się.
-
Ta, ja z tobą. Przekonasz się o czym, chodź ze mną –
pociągnęłam go do mojego pokoju.
-
Ryland, dlaczego tak się zmieniłeś? - zapytałam z troską w
głosie siadając obok niego.
-
Niby dlaczego mam rozmawiać o tym Z TOBĄ? Ally, jesteś moją
kuzynką, ale ty mi nie mówisz o swoich prywatnych sprawach. Pozwól,
że ja także pójdę swoją drogą, nie przejmuj się mną – wstał
i podszedł do drzwi.
-
Rose powiedziała mi o Emily... Wiem, że to może boleć, ale
zmienianie stylu, wcale nie jest dobrym rozwiązaniem –
powiedziałam, a Ryland odwrócił się w moją stronę. Kiedy
upewniłam się, że mnie słucha, mówiłam dalej – Emily cię
kochała i na pewno nie chciałaby, byś zniszczył sobie życie w
ten sposób. Wiem jak się czujesz, kiedy nagle spada na ciebie takie
obciążenie – westchnęłam.
-
Co ty możesz wiedzieć?! Masz idealne życie, przyjaciół którzy
skoczyliby za tobą w ogień, chłopcy się za tobą uganiają! A
ja?! Nikt na mnie nie spogląda! Nawet nie wiesz jak trudno pozbierać
się w sobie, kiedy twoja ukochana umiera – krzyknął, a z jego
oczu poleciały łzy. Szybko jednak je otarł, nie chciał pokazać
swojej słabości.
-
Nie bój się łez, czasami to pomaga. Naprawdę myślisz, że moje
życie jest idealne? Straciłam ojca kiedy byłam mała, przez to
byłam poniewierana w szkole, a kiedy wreszcie się zaprzyjaźniłam,
okazało się, że to nie są odpowiednie osoby. Austin nazwał mnie
dziwką i znienawidził, a Joel wykorzystał i porzucił, kiedy
dowiedział się, że jestem w ciąży – wyrzuciłam zanim zdążyłam
się ugryźć w język.
-
Jesteś w ciąży?! - krzyknął, a z nim drugi głos należący do
mamy. Milczałam...
-
Ally, powiedz mi, że żartujesz – rodzicielka spojrzała na mnie z
niedowierzaniem.
-
Dlaczego nas podsłuchujesz?
-
Przechodziłam obok twojego pokoju, usłyszałam to, bo mówiłaś
tak głośno. Zresztą, co ja ci się tłumaczę. Jak mogłaś ukryć
przede mną tak poważną sprawę?! Ally, dziecka nie ukryjesz!
-
I może nazwiesz mnie teraz dziwką, jak Austin? Bo poszłam z Joelem
do łóżka w stanie nietrzeźwości? - łzy ciekły mi po
policzkach. Mama chciała coś powiedzieć, ja jednak nie chciałam
jej słuchać. Bałam się tego co może powiedzieć, albo zrobić.
Wybiegłam z domu kierując się prosto do parku. Usiadłam na
pobliskiej ławce dając upust łzom.
-
Córeczko, co się stało? - usłyszałam nad sobą głos. Zdziwiona
słowem „córeczko” uniosłam głowę do góry. Przed sobą
zobaczyłam tego samego faceta, który wczoraj wieczorem był u nas w
domu.
-
Jaka córeczko? Chyba mnie pan z kimś pomylił, mój ojciec nie żyje
– zaśmiałam się nerwowo.
-
Nie, to ja jestem twoim ojcem. Wcale nie jestem John, a Lester...
-
Niech pan sobie ze mnie nie żartuje, nie mam teraz na to humoru –
odparłam.
-
Nie mam powodów by kłamać. Twoja mama ukryła to przed tobą,
patrz – pokazał mi kartki – listy od mamy, do rzekomego „Lestera
Dawsona”.
-
To żaden dowód, równie dobrze mógł je pan napisać i teraz
wmawiać mi, że jestem pańską córką – prychnęłam. Naprawdę
słabe żarty...
-
Uwierzysz jak twoja mama to potwierdzi? - zapytał podkładając mi
pod nos jego telefon komórkowy, na którym była jego rozmowa z
Penny. A także sms, który ja przeczytałam...
-
Nie, to nie może być prawda... Przecież mój ojciec zginął w
wypadku samochodowym – patrzyłam prosto przed siebie. Wstałam i
biegiem ruszyłam do domu. Czeka mnie nie miła rozmowa z
mamą...
***
Zdążyłam! Przed burzą! Tzn prawie, bo już zaczęło nieźle lać, ale przed wyłączeniem neta przez mamę zdążyłam XD Kurcze, nieciekawie się zapowiada ;-; A było takie słoneczko ;c no nie ważne xD
Wiem, że rozdział okropny, ale pisałam go na szybko, poza tym rozchorowałam się, a nawet nie wiecie jak trudno jest pisać kiedy twoja głowa tak strasznie boli :| A do szkoły chodzić trzeba, bo diagnozy -,- Grr.
No i statystyki - ok. 100 wyświetleń na dzień? Naprawdę? :c Staram się nad nowym opowiadaniem od dawna, ale nie wiem czy nie zrezygnuję, bo nie będzie dla kogo pisać ;( Ehh ;c
Komentujcie :)
rozdział super, ale mógłbyby być troszeczkę dłuższy:)
OdpowiedzUsuńSwietny
OdpowiedzUsuńWow, nie spodziewalam sie, ze "John" jest ojcem Ally. Czekam na jej spotkanie z Austinem, mam nadzieje, że wkoncu sie pogodzą. A co do ciąży, nie wiem juz co myslec - ona faktycznie w nia zaszla czy moze jednak nie? ... biedna Ally, pokomplikowalo jej się..
Czekam na next ;)
Super! :D
OdpowiedzUsuńPewnie, zawsze będziesz miała do kogo pisać =]
A co do opowiadania nie pomyślałabym, że Ally ma jednak ojca.. :O
Czekam na next :3
Wow, wiedziałam że mnie jeszcze zaskoczysz ;))) Rozdział jest wspaniały cudowny niesamowity! Tak sobie myślę, może Ally wcale nie jest w ciąży... Zobaczy się xD
OdpowiedzUsuńz takim talentem ZAWSZE będziesz miała dla kogo pisać :*
Czekam na next <3
O pierniku! Jaki Ty masz cudny blog! dopiero na niego wpadłam, a już się uzależniłam ;)
OdpowiedzUsuńMasz mega ogromny talent! Przeczytałam wszystkie rozdziały i stwierdziłam, że są bombowe!
A co do tego to Boski! Nie spodziewałam się, że John jest ojcem Ally!
Z wielką niecierpliwością czekam na next!
PS A co do nowego opowiadanie to o Auslly czy Raurze?
Wow! Masz idealny blog, a ja go z każdym rozdziałem kocham. Ally ma tatusia. JEJ!. Masz ogromny talenta!
OdpowiedzUsuńA i to jest John czy Lester? Bo już nie wiem!
Dawaj next!
Jeju, dziękuję *-*
UsuńWszystko z jej ojcem wyjaśni się w następnym rozdziale ;3 Czekajcie :D
Wow!
OdpowiedzUsuńNiezłe!
Dawaj szybko next!
Ty masz podgląd do mojej szafy? Dziś do szkoły ubrałam się podobnie. :D Tylko spódniczka była krótsza a bluzka na krótki rękawek i miała ciemniejszy odcień hehe :P A co do rozdziału widać, że pisany na szybko. Ja podobnie piszę na lekcjach bo nie potafię stworzyć ładnego opisu w 45 min. i to jeszcze w mojej klasie... to już wgl nie osiągalne... Ale bardzo podobają mi się twoje przemyślenia. Niektóre kilka razy czytam i stwierdzam, że to prawda :P
OdpowiedzUsuńBuziaki :** Claudia
Boskie *o* Jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńRozdział super zresztą tak jak wszystkie. I nie pisz że okropny bo wszystkie są naprawdę ale to naprawdę super. Nigdy złego nie napisałaś ;). Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńnaprawdę super kiedy next ?
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Wraz z moim bratem dopiero zaczynamy XD
thelovesoryofaustinandally.blogspot.com/
Żelku, nie dobijaj mnie, proszę.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś taki jak ty nie miałby dla kogo pisać, to każdy taki nędzny robaczek, choćby ja zginął by ze swoim nic nie znaczącym blogiem.
Uwierz, to opowiadanie jest tak świetnie, że grzechem byłoby go nie czytać. Byłabym gotowa zapukać do każdego domu i zawlec przed komputer, tylko po to, żeby więcej osób czytało twojego bloga. Ale i tak uważam, że masz duuużo czytelników. Nie może być inaczej.
Co do rozdziału... Wiesz kobieto, jak ja się przeraziłam, kiedy zobaczyłam początek?! Już myślałam, że ktoś umrze! Wymsknęło mi się niecenzuralne słowo, ale się uspokoiłam.
Akcja z ojcem? Nieźle. Ciekawa jestem, co będzie dalej. I BŁAGAM CIĘ, WEŹ JUŻ POGÓDŹ AUSTINA I ALLY, BO WŁAŚNIE PRZEŻYWAM INTENSYWNĄ I CIĘŻKĄ WAZĘ NA AUSLLY I LEPIEJ SKONSULTUJ SIĘ Z LEKARZEM LUB Z FARMACEUTĄ, GDYŻ KAŻDE ZDENERWOWANIE NIEPOZORNEJ BRAKIEM AUSLLY MOŻE ZAGRAŻAĆ TWOJEMU ŻYCIU LUB ZDROWIU.
Czekam na next, c'nie? ;3
Hahahaha jeju, uwielbiam cię XD
UsuńCoś mi się wydaje, że moje życie będzie przez jakiś czas w niebezpieczeństwie ;-; Nie zabijaj :|
*Fazę, jprld xD
OdpowiedzUsuńŚliczne!
OdpowiedzUsuńOKAY, OKAY, OKAY. DOBRA. TERAZ POWIEM CI, CO ZROBISZ Z TYM OPOWIADANIEM.
OdpowiedzUsuń- CIĄŻA OKAŻE SIĘ POMYŁKĄ.
- ALLY POGODZI SIĘ Z AUSTINEM.
- JOHN AKA LESTER OKAŻE SIĘ PRAWDZIWYM OJCEM I ALLY BĘDZIE SZCZĘŚLIWA.
- AUSTIN I ALLY WYZNAJĄ SOBIE SWOJE UCZUCIA I BĘDĄ ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.