środa, 8 maja 2013

Rozdział II - Będę tęskniła...


Ociężale podniosłam się z łóżka, na którym leżałam od kilkunastu minut. Jeszcze nigdy nie bolały mnie tak wszystkie mięśnie. Leżałam tak 15 minut, jednak na odpoczynek potrzeba więcej. Wzięłam wszystkie torby z zakupami i zaczęłam je podporządkowywać. Kupiłam wiele różnych ciuchów, chodź wiem że i tak połowa się nie przyda. Zakończyłam wykonywanie czynności i zeszłam na dół. W kuchni zastałam mamę rozmawiającą z kimś przez telefon. Nie zrozumiałam rozmowy, ponieważ właśnie się kończyła. Ja jednak byłam ciekawa z kim rozmawiała mama. Usiadłam na krześle biorąc do ręki szklankę z sokiem. Napiłam się kilka łyków odstawiłam puste naczynie na stół. Mama właśnie zakończyła rozmowę. Usiadła naprzeciwko mnie i odłożyła telefon.
-Z kim rozmawiałaś? - zapytałam.
-Umm.. dzwoniła babcia. W właściwie nie ona sama, a ktoś z jej otoczenia. Babcia czuje się coraz gorzej, a wiesz że ma już swoje lata.. Wygląda na to, że będziemy musieli się do niej wyprowadzić. A z tego co wiem ty bardzo chciałaś się wyprowadzić z tego miasta. Dlatego postanowiłam, że gdy już tam będziemy zaczniemy szukać miejsca zamieszkania, nowego domu. Cieszysz się? - zapytała mnie. Słysząc słowa matki, myślałam że wybuchnę. Oczywiście w pozytywnym sensie. Wiele razy prosiłam ją o to, a zazwyczaj kończyło się to na „nie”. Teraz mama mi mówi, że wyjeżdżamy . Jestem taka szczęśliwa, kocham Miami oraz moją babcię. Z całej siły przytuliłam matkę.
-Aaa ! Kocham cię mamo ! To najlepsze co mnie mogło spotkać ! Dziękuję ! - mojego szczęścia nie dało się opisać słowami. Wyjeżdżam w końcu z tego przeklętego miejsca. - Kiedy wyjeżdżamy?
-Za 3 dni mamy wylot. Trzeba załatwić jeszcze sprawy związane ze szkołą i jeszcze przeprowadzka – oznajmiła. Na mojej twarzy malował się wielki uśmiech. Czułam, że przeprowadzka do Miami to coś nowego. Że w tym mieście wiele się wydarzy. Szczęśliwa ponownie uścisnęłam matkę i pobiegłam do swojego pokoju. Szybko rzuciłam się do mojej szuflady i wyciągnęłam z niej czerwony zeszyt, zwany pamiętnikiem. Wzięłam pierwszy lepszy długopis i otworzyłam zeszyt na nowej – czystej , stronie. Zaczęłam pisać w nim :
„To znowu ja, Allyson. Nigdy w życiu nie sądziłam, że będę mogła się tak bardzo uśmiechać. A wszystko dzięki temu , że moja babcia zachorowała. Z jednej strony jest mi przykro, bo bardzo kocham ją, zawsze mi doradzała i pomagała. Kontaktowałam się z nią codziennie. Ale teraz – jestem tak strasznie szczęśliwa, że opuszczam już to miejsce. Mama obiecała , że zakupimy tam dom, aby nie wracać do Kansas. Mam nadzieję, że nie będzie to zwykłe miasto, ale że poznam tam w końcu jakiś przyjaciół. Szkoda, że lot jest dopiero za 3 dni.. A teraz przejdę się jeszcze ostatni raz po Kansas.. w końcu to tu się wychowałam.
~`Allyson ♥”
Zamknęłam zeszyt i odłożyłam go na półkę. Rozmyślałam co mogę teraz porobić. Byłam strasznie szczęśliwa, a do odlotu jeszcze strasznie dużo czasu. Te 3 dni to będzie klęska. Wstałam i podeszłam do mojego starego fortepianu. Moja babcia kupiła go mamie, na jej 18 urodziny. Obydwie kochały komponować, a ja jak widać mam to po nich. Fortepian jest stary, już od dawna domagałam się nowego, jednak to pamiątka. Zasiadłam przed instrumentem i sięgnęłam po skoroszyt z zapisanymi nutami i tekstem piosenek. Bardzo kochałam komponować. Muzyka to moje drugie życie, jednak wszystko przekreślał straszny lęk przed sceną. Za każdym razem kiedy na nią wychodziłam ogarniał mnie strach, przed upokorzeniem. Bałam się cokolwiek powiedzieć, aby nie schrzanić szansy. Otworzyłam zeszyt i wyjęłam moją pierwszą lepszą piosenkę. Skomponowałam ją jak miałam 13 lat, wtedy zdałam sobie sprawę że to kocham robić. Pierwsza zwrotka brzmiała tak :
*Can you see me?
Cause I'm right here
Can you listen?
Cause I've been trying to make you notice
What it things mean to me
To feel like somebody
We've been on our way to nowhere
Tryin so hard to get there*
Piosenka doskonale mówiła o tym co powinnam już dawno zrobić. Zbić te mury i pokazać kim tak naprawdę jestem. Nie powinnam chować mojego talentu na dnie kieszeni, jednak wyjść i zaśpiewać. Uśmiechnęłam się i przejechałam dłonią po klawiszach. Zaczęłam powoli wydobywać z nich melodię, po cichu podśpiewując. Z czasem zaczęłam śpiewać głośniej mając wielki uśmiech na twarzy. To co robiłam sama z sobą i muzyką było nazywane talentem. Mama wiele razy mi to powtarzała, jednak na przeszkodzie ciągle stał lęk. Powoli piosenka zaczęła się kończyć. Zagrałam ostatnią melodię i popatrzyłam na nuty. Piosenek było więcej. Gdy miałam wenę zasiadałam przed fortepianem i wylewałam pomysły na papier. Usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Odkręciłam głowę w ich stronę i popatrzyłam się na stojącą w nich mamę. Uśmiechała się do mnie, trzymając w ręku kubek.
-Przyniosłam ci herbatę. Iii.. podsłuchałam jak śpiewasz – podeszła i usiadła obok mnie. - Masz ogromny talent.. Bardzo bym chciała usłyszeć kiedyś o tym, że moja córka jest sławna. Oczywiście trzymam za ciebie kciuki.. - uśmiechnęła się, co odwzajemniłam. Bez słów przytuliłam matkę i szepnęłam 'dziękuję'. Wiedziałam, że matka na pewno nie przyszła tylko z herbatą.
-Nooo.. a teraz mów, po co do mnie przyszłaś?
-Przyniosłam ci herbatę – spojrzałam na nią z litością. Rodzicielka pokręciła głową i powiedziała – ohh.. ty mnie zbyt dobrze znasz. Udało mi się przesunąć nasz lot, dlatego wylatujemy już jutro o 7 – spojrzałam na nią nie dowierzając i „rzuciłam” się na nią niczym małpa na banana. Cieszyłam się dziś coraz bardziej.
-Dziękuję ! - krzyknęłam.
-Nie masz za co.. a teraz możesz zacząć się pakować, ja wtenczas załatwię sprawy ze szkołą – pokiwałam twierdząco głową. Mama wstała z krzesła i wyszła z pokoju. Zaraz po niej wybiegłam ja, w poszukiwaniu walizek. Rzuciłam się do szafy i wyciągnęłam z samego dna zakurzoną walizkę. Wzięłam jeszcze kilka mniejszych i pobiegłam do łazienki. Wyciągnęłam z niej gąbkę i zmoczyłam ją. Zaczęłam przemywać torbę z kurzu. Gotową już walizkę zaciągnęłam do mojego pokoju i rzuciłam ją na łóżko. Stanęłam przed szufladą i po kolei zaczęłam wywalać z niej ubrania. Nienawidziłam mieć bałaganu, dlatego zaczęłam wszystko schludnie składać na tak zwane „kupki” . Wyciągałam wszystko z szaf i szuflad po czym odkładałam je na daną „kupkę”. Gdy już wszystko było gotowe zaczęłam podporządkowywać do odpowiednich walizek i torb. Spakowanie ubrań zajęło mi mniej czasu niż uważałam. Już o 16 byłam gotowa i spakowana. O dziwo wszystkie ciuchy zajęły mi tylko 3 walizki. Teraz pozostała reszta, czyli pamiątki i różne szpargały. To już wrzucałam do oddzielnej torby, wraz z dodanymi później kosmetykami. Kilkanaście minut po 17 siedziałam już gotowa na łóżku. Usłyszałam, że do domu wchodzi mama. Zeszłam na dół i ruszyłam w stronę matki.
    -I jak? Załatwiłaś? - zapytałam.
-Załatwiłam. Wszystko już gotowe. Jedynie teraz ja muszę się spakować, a ty możesz wtenczas przejść się. Z resztą jak chcesz – oznajmiła. Przytaknęłam głową i powiedziałam, że ja już się spakowałam. Jedynie kilka potrzebnych rzeczy pozostało, aby zapakować jutro przed wylotem. Wzięłam podręczną torebkę i wyszłam na dwór. Na zewnątrz było jeszcze ciepło i świeciło słońce jednak nie tak jak wcześniej. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i włożyłam w niego słuchawki. Wyszukałam moich ulubionych utworów i odsuwając się od świata rzeczywistego, zatopiłam się w mojej ulubionej melodii. Kochałam słuchać utworów różnych wykonawców. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że zaczęłam podśpiewywać. Usiadłam na ławce obok drzewa. Melodia sama wydobywała się z mych ust. Nie spostrzeżenie obok mnie pojawiła się nieznana dziewczyna. Nie zauważyłam jej, zbyt zajęta byłam słuchaniem muzyki. Patrzyła się na mnie i wsłuchiwała w słowa, które podśpiewuję. Uśmiechała się, w końcu zdając się na kilka słów w moją stronę.
-Hej, masz bardzo ładny głos – powiedziała głośniej. Odkręciłam się w jej stronę i zdając sobie sprawę, że tak naprawdę śpiewałam do siebie i ona to słyszała, zarumieniłam się.
-Dziękuję .. nikt poza moją mamą tego nie powiedział – przyznałam. Pierwszy raz ktoś odezwał się do mnie miło. Bardzo przyjemnie uczucie. Uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.
-Nie ma za co. Jak się nazywasz? - zapytała.
-Jestem Allyson Dawson, ale możesz mi mówić „Ally”. A ty? - zapytałam.
-Vanessa Grace. Czego siedzisz tu sama?
-Jutro wyjeżdżam z tego miasta, wyprowadzam się do Miami. Wyszłam ostatni raz, bo mimo że nie mam wystarczająco miłych wspomnień, ciągle będę to miasto nazywać „moim miastem”, bo tu się urodziłam..
Zauważyłam, że Nessa chciała się już zapytać o te „smutne wspomnienia” , jednak w ostatnim momencie się powstrzymała. Rozmawiałyśmy ze sobą jakbyśmy się znały od dziecka. Poczułam jak to jest mieć przyjaciółkę. Ale dlaczego teraz? Kiedy się wyprowadzam? Czy Van nie mogła się pojawić wcześniej? Spojrzałam na zegarek. Dochodzi 20.. Całkiem straciłam poczucie czasu.
-Już jest późno. Na prawdę miło mi było ciebie poznać, ale niestety muszę iść już, bo jutro mam o 7 samolot, co oznacza że o 5 muszę wstać.. Dziękuję Ci, że chodź przez chwilę mogłam poczuć co to znaczy mieć przyjaciółkę – wstałam i z całej siły przytuliłam Van. Ta dziewczyna stała się dla mnie bliska. Poczułam na mojej ręce mokrą kroplę. Ness płakała.
-Może to dziwne, ale bardzo cię polubiłam. Będę tęskniła – szepnęła. Uśmiechnęłam się.
-Ja też. Będziemy w kontakcie? - zapytałam.
Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. Ostatni raz przytuliłam dziewczynę i ruszyłam w drogę powrotną do domu.
Powoli dochodziłam do domu ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Może to dziwne, bo nie dawno płakałam aby opuścić to miejsce, a teraz chcę tu zostać. Nie wiem jak będzie w Miami i czy poznam tam przyjaciół, czy będzie jeszcze gorzej niż tam. Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam masło i 2 plasterki szynki. Wszystko ułożyłam na kromce chleba i zaczęłam ją jeść. Nieoczekiwanie zrobiłam się śpiąca. Jutro czeka mnie strasznie męczący dzień. I jeden z najważniejszych w moim życiu. Skierowałam się do pokoju, wykonałam wieczorne czynności i zmęczona położyłam się spać.

~`♥~`♥~

Heeej ! Udało mi się dodać dziś rozdział. Jest taka świetna pogoda, że nie mam największej ochoty siedzieć przed komputerem. Ale trzeba zakuwać bo koniec roku się zbliża ;_; Nie rozpisuję się. Mam nadzieję, że rozdział się podoba (mi nie za bardzo, ale mówię to za każdym razem xD)
Aahaa ! I jeszcze co do pojawienia się Trish, Deza i Austina. Pojawią się, ale dopiero w czwartym rozdziale, ponieważ rozpoczynam to wszystko od początku itp. Czekajcie cierpliwie :)
Kocham i pozdrawiam ! :*

EDIT ! 
ZAPRASZAM WAS NA AKTUALIZACJE W ZAKŁADKACH U SAMEJ GÓRY !!! 

7 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny.Mi się bardzo podoba.Z niecierpliwością czekam na 4 rozdział.Co do pogody,to wolę siedzieć w domu,a już w najgorszym przypadku w cieniu,ponieważ szkoła mnie dzisiaj wykończyła.Dobra,nie będę się rozpisywać.Krótko mówiąc czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super, rewelacyny! Z niecierpliwością czekam na nexta. A ta piosenka to z filmu lemoniada gada, nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <33
    Tsa.. Ally wyjeżdża, akurat jak poznała tu koleżankę xD Myślę, że jeszcze się spotkają? :P
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super, nie mogę doczekać się kolejnego:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Mam pytanie: czy mogłabyś mi zrobić banner z Ally, Austinem, Trish, Dezem i Mirandą Cosgrove, ale nie pisać na nim tytułu ani adresu mojego bloga, tylko po prostu banner? A potem dać go na tynypica i podesłać mi w komie albo Księdze Gości? Proszę!

    Mój blog: austin-i-ally-moje-opowiadanie.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeej ! Oczywiście, że ci zrobię ! Bardzo lubię robić kolarze. Jedynym problemem jest to że nie wiem o czym będzie opowiadanie itp. dlatego nie mogę się pod stosować z kolorami itd. Zrobiłam kolarz: http://oi41.tinypic.com/241jevq.jpg
      Jeśli coś ci nie będzie się podobało to powiedz a ja poprawie :)

      Usuń