Rozdział
XXIII
"Umysł
ludzki zagadką. Życie niewiadomą."
Mama.
Ta osoba absorbuję moją głowę od dłuższego czasu. Skrywa
tajemnicę, której nie mogę odgadnąć choć bardzo bym chciała.
Cholernie się o nią martwię, boję się, że dzieje się coś
strasznego. A nie mogę nic zrobić. Nie mogę jej pomóc,
porozmawiać. Zbywa mnie. Czuję, że mi nie ufa, a zależy mi na tym
najbardziej na świecie. Chciałam porozmawiać też na temat
tajemniczego sms'a, jednak skończyło się to kłótnią pomiędzy
nami. Powiedziała, że nie powinnam wtrącać się w nieswoje
sprawy, a czym bardziej, nie powinnam przeglądać jej komórki.
Zrezygnowana odpuściłam. Każda nasza rozmowa, od dłuższego czasu
kończy się tak samo...
Powolnym
spacerkiem kierowałam się do domu rodzicielki mojej mamy. Moje
brązowe loki rozwiewał przyjemny, ciepły i ledwo wyczuwalny wiatr.
To samo robił z luźną sukienką w kwiaty. Rozmyślałam. Bałam
się rozmowy. Bałam się, że niczego się nie dowiem, albo dowiem,
jednakże będzie to coś strasznego. Kiedy stanęłam przed drzwiami
moje serce mocniej zabiło. Cicho zapukałam, by zaraz powtórzyć
czynność jednak głośniej. Kiedy po kilku próbach nie usłyszałam
żadnej oznaki, że ktoś w domu jest, nacisnęłam klamkę.
Zdziwiona spojrzałam na wnętrze domu. Te drzwi zdecydowanie nie
powinny być otwarte, babcia zawsze je zamyka kiedy jest sama.
Postawiłam pierwszy krok i wydobyłam z siebie głos. Cisza. Weszłam
i zamknęłam drzwi. Sprawdzałam w każdym pomieszczeniu czy jej nie
ma. Ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
Stanęłam
jak wryta w progu kuchni. Moje oczy się zaszkliły. To co zobaczyłam
przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Podbiegłam do staruszki tym
samym wyciągając komórkę z torebki. Jednocześnie dzwoniłam po
karetkę i sprawdzałam tętno. Kiedy usłyszałam głos po drugiej
stronie słuchawki, drżącym głosem zaczęłam wyjaśniać
sytuację. Usłyszałam tylko słowa „Proszę wykonać szybką
reanimację, już jedziemy”. Bez słowa zaczęłam uciskać brzuch
krewnej. Po moich policzkach ciekły łzy tym samym sprawiając, że
poplamiłam sobie tuszem sukienkę, a twarz wyglądała okropnie. To
się nie liczyło. Liczyło się jedynie to by uratować moją
kochaną babcię.
Kilka
minut później usłyszałam sygnał nadjeżdżającej karetki.
Sanitariusze wbiegli do domu. Odciągnięto mnie od Natalie, która
została wyniesiona na noszach. Błagałam ich bym mogła pojechać
karetką z babcią, jednak lekarze nie pozwalali. Kiedy karetka
odjechała, ponownie dopadłam telefonu. Wybrałam numer do Austina.
-
Halo?
-
Austin, proszę przyjedź pod dom mojej babci. Błagam, nie pytaj
dlaczego. Przybądź jak najszybciej z kimś kto może nas powieźć
do szpitala – odparłam. Chłopak przytaknął i się rozłączył.
Usiadłam na schodkach wspominając sytuację sprzed kilku minut.
Leżąca babcia, bezbronna. Co by było gdybym się wtedy nie
pojawiła? Co się w ogóle z nią stało? Chciałam jak najszybciej
znaleźć się w szpitalu, by móc odsunąć jak najgorsze myśli. By
usłyszeć kojący głos babci. By móc wiedzieć, że nic jej nie
jest. Przyjechałam tu do niej, a tak rzadko odwiedzałam. Nie wiem
jak długo tak siedziałam. Wiem tylko to, że zdążyłam już
przestać płakać. Nie chciałam już płakać. Poczułam ciepły
dotyk dłoni na moim ramieniu. Podniosłam smutne oczy i spojrzałam
na znajomą twarz blondynki. Podniosłam się i mocno ją
przytuliłam.
-
Dziękuję, że tu przyjechałaś. Muszę tam trafić jak najszybciej
– odparłam trwają w uścisku Kiki.
-
Nie ma za co kochana, chodź – uśmiechnęła się przyjaźnie i
pociągnęła mnie za rękę. Już chwilę później siedziałam na
tyłach samochodu patrząc tępo w krajobraz za szybą. Otuchy
dodawały mi ciepłe ramiona Austin'a, którego obecność była
konieczna. Blondyn co chwilę szeptał mi, że wszystko będzie
dobrze i mocniej do siebie przytulał. Byłam mu wdzięczna, że
zadzwonił także do Trish i Kiry. Dziewczyny bez zastanowienia
odparły, że za kilka minut przyjadą. Przypomniałam sobie o
osobie, która powinna o tym wiedzieć. Wyciągnęłam telefon i
wybrałam numer do mojej rodzicielki. Przyzwyczajona, że mama
ostatnio ciągle nie odbiera moich telefonów, po kilku próbach
nagrałam jej się na sekretarce. Przynajmniej tak mogę ją o tym
powiadomić. Kilkanaście minut później auto zaparkowało na
parkingu przed szpitalem. Szarpałam się z klamką, której przez
emocje nie mogłam otworzyć. Blondyn pomógł mi i wysyłając mu
dziękujące spojrzenie wybiegłam z auta, prosto do szpitala.
Dopadłam pierwszą przechodzącą pielęgniarkę:
-
Dzień dobry, czy mogę wiedzieć co stało się z moją babcią i
gdzie leży?
-
Dzień dobry. Imię?
-
Natalie Tiss – odparłam. Pielęgniarka podeszła do biurka i
spojrzała do komputera.
-
Proszę pójść do doktora, sala 14, tu po prawej stronie. Powinien
ci wszystko wytłumaczyć – powiedziała wskazując na kierunek
pomieszczenia. Podziękowałam i tym razem spokojnym krokiem
podeszłam do drzwi. Zapukałam i słysząc „proszę” weszłam do
sali.
-
Dzień dobry. Niedawno pogotowie zabrało moją babcię, Natalie Tiss
do szpitala. Chciałam się dowiedzieć, co z nią? - skierowałam
słowa do krzątającego się doktora.
-
Jesteśmy w trakcie badań, na razie nic nam nie wiadomo. Proszę
czekać na inne informacje – odpowiedział.
-
W której sali się znajduje?
-
Sala 56, na drugim piętrze. Proszę tam jeszcze nie wchodzić –
powiedział. Skinęłam głową i wyszłam z gabinetu. Po drodze
spotkałam wszystkich przyjaciół i razem udaliśmy się na górę.
*
Kolejne
minuty dłużyły się niemiłosiernie. W kółko chodziłam po
korytarzu nie zważając na prośby przyjaciół bym nie panikowała.
Przy ścianie ze splecionymi rękami stała mama, która modliła się
by wszystko było dobrze. Zdziwił mnie fakt, że pojawiła się
kilka minut po moim wejściu do szpitala, ale byłam jej za to
wdzięczna. Mi lekarze nie udzielą tych ważniejszych informacji.
A
babcia... ma teraz badania. Obudziła się i prawdopodobnie nic się
nie stało takiego strasznego, ale samo zasłabnięcie to już coś.
Byłam wdzięczna Kirze, Austinowi, Trish i Dezowi za to, że
przyjechali by nas wspierać. Zresztą, Natalie też jest im bliska,
czasami odwiedzaliśmy ją wszyscy. Kiedy już miałam robić kolejne
kółko po holu, z sali w której leżała babcia wyszedł lekarz. Za
prośbą lekarza moja mama weszła do jego gabinetu, by mógł
powiedzieć jej o stanie staruszki. Ulżyło mi gdy wypowiedział
ciche „jest dobrze” i posłał mi ledwo widzialny uśmiech.
Odetchnęłam z ulgą i klapnęłam na krzesło obok Trish, która
oplotła mnie ramieniem.
-
Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się, a
moje kąciki ust lekko podniosły się ku górze.
-
Dziękuję – odpowiedziałam bezgłośnie.
Chwilę
później z sali wyszła mama, a ja podniosłam się.
-
Babcia zemdlała, ale to normalne przy jej wieku i chorobie, którą
niedawno przebyła. Zostanie wypisana za kilka dni – uśmiechnęła
się, a ja mocno się w nią wtuliłam.
-
Jak dobrze, że wszystko jest w porządku – stwierdziłam. -
Dziękuję wam, że przyjechaliście – zwróciłam się do
przyjaciół.
-
Nie masz za co dziękować, zawsze przy tobie będziemy – Austin
się słodko uśmiechnął.
*
Leżałam
na łóżku brzuchem do dołu i czytałam książkę. Byłam zmęczona
dzisiejszym dniem. Rozmawiałam z babcią, ale nie udało mi się
wyciągnąć od niej nic sensownego, co pomogło by mi zrozumieć
dziwne zachowanie rodzicielki. Najwyraźniej będę musiała poczekać
aż zagadka sama się rozwiąże.
Za
oknem było już ciemno, a zegarek wskazywał godzinę 19:53. Telefon
co chwilę się rozświetlał, ktoś do mnie pisał i dzwonił.
Zdenerwowana wzięłam go do ręki i odebrałam.
-
Czego? - warknęłam.
-
Hej mała – usłyszałam ciepły głos Joel'a.
-
Hej. Przepraszam za moją reakcję, jestem zmęczona.
-
Nie ma sprawy, słyszałem o twojej babci. Masz może czas?
-
Teraz? - zdziwiłam się.
-
Teraz. – Dałabym sobie rękę uciąć, że brunet się uśmiechnął.
Chwilę się zastanowiłam i odpowiedziałam:
-
Jasne.
-
Świetnie! Będę za kilkanaście minut – odpowiedział i się
rozłączył. Nie zdążyłam nawet zapytać, co powinnam ubrać i
gdzie mnie zabiera! Huh. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do
szafy. Na dworze było już ciemno i pewnie trochę się ochłodziło,
dlatego do zielonej
sukienki dobrałam także czarną, skórzaną kurtkę. Przebrałam
się w ubrania, a falowane włosy rozpuściłam. Usta musnęłam
jeszcze różowym błyszczykiem i gotowa wyszłam z pokoju. Na nogi
nałożyłam czarne, dość wysokie szpilki. Po chwili rozbrzmiał
dzwonek do drzwi. O framugę drzwi stał nonszalancko oparty brunet.
Miał na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę.
Zaparło mi dech w piersiach, kiedy patrzył na mnie swoimi pięknymi
oczyma.
-
Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się, a ja zarumieniłam się.
-
Dziękuję, ty też niczemu sobie – odpowiedziałam. Zamknęłam
drzwi na klucz i ruszyłam idąc pod rękę z Joel'em. - Gdzie mnie
zabierasz?
-
Na imprezkę – wyszczerzył się, a mi mina zrzedła. Jak to
impreza? Nie mam teraz nastroju na zabawę..
-
Słuchaj Joel, ja wiem, że chcesz dobrze, ale...
-
Żadne ale. Idziesz się ze mną rozerwać i zapomnieć o przykrych
wydarzeniach, zresztą, zawsze chciałem z tobą zatańczyć –
odpowiedział i objął mnie ramieniem. Westchnęłam i dałam mu się
prowadzić.
*
Joel
pchnął drzwi jakiegoś klubu i weszliśmy do budynku. Z daleka
słychać było głośną muzykę, ale po wejściu do klubu wszystkie
moje myśli zostały całkowicie zagłuszone. Wszędzie widać było
pary, które tańczyły, albo obściskiwały się. Było dużo
alkoholu, co czuć było od razu po wejściu do klubu. Nie uśmiechało
mi się takie towarzystwo, zresztą ja sama nigdy nie byłam
zwolenniczką alkoholu. Nie mam zamiaru pić alkoholu, o nie. Zostaję
tu tylko na chwilę. Na chwilę...
____________________________________
Hello!!!
Nie zapomniałam o blogu. Nie ma nawet mowy. Po prostu, jak każdy z nas oprócz blogów mam swoje prywatne życie, a szkoła jest o wiele ważniejsza niż opowiadanie.
Nie planowałam takiego zwrotu akcji (babcia Ally), ale tak jakoś mnie napadło i to przynajmniej pomoże mi w dalszych wydarzeniach ^^ Tzn, w pewien sposób.
Rozdział napisałam już dawno, ale żeby go dopracować potrzebuję trochę czasu a nie miałam się jak za to zabrać. Miałam dodać rozdział dwa dni temu, ale jakoś nie miałam weny ;/
No więc, komentujcie! Kto komentuje ten motywuje ;3
I dziękuję wam za wszystkie komentarze. Piszecie tyle wspaniałych i miłych słów, że sama często zastanawiam się jak ja na nie zasługuje. Dzięki wam mam na twarzy szeroki uśmiech ♥
Super, bosko *__* Cud, miód i maliny :D i zajefajnie piszesz!! Też bym tak chciała. Koffam <33 Pozdrawiam i zostawiam worek z weną ^ ^
OdpowiedzUsuńBosz.. Heniuszu, ale mnie przestraszyłaś .___.
OdpowiedzUsuńAle rozdział BOOOOSKI *__*
Kurde, jak Ty to robisz, że te rozdziały wychodzą Ci takie świetne? O.O zdradź swój sekret ;>
Czekam na cd i liczę, że nie będę musiała długo czekać xD
~Kasia<3
Interesujący. Bomba : ) czekam na next :)
OdpowiedzUsuń-Natalia :3
Świetny blog.
OdpowiedzUsuńNie ma o czym mówić.
Co ja mogę powiedzieć?
W pisaniu osiągnęłaś już chyba perfekcje doskonałą, bo każdy twój rozdział jest zaskakujący, ciekawy i bardzo, bardzo fajny.
Liczę po cichu na dramat, tragedie, czyli to co lubię.
Miałam trochę do nadrobienia, ale dzisiaj ostatecznie skończyłam nadrabiać "zaległości".
Zastanawia mnie w tym poście mama Ally.
Uwierz mi, że mam milion domysłów, co ona kombinuje, albo raczej co się z nią dzieje.
Czekam na next i zapraszam do mnie (nie będę się reklamować, to taka zachęta).
~~Crystal~~
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent i cieszę się, że go rozwijasz w taki sposób :).
Uważam, że Twój blog ma bardzo ciekawą fabułę i każdy rozdział jest całkiem nieprzewidywalny. Nigdy nie strzelam w dziesiątkę, gdy próbuję obstawić co stanie się w następnym rozdziale-jest wręcz odwrotnie. Akcja toczy się o 180 stopni inaczej niż przewidywałam. I to mi się w tym blogu bardzo podoba;3.
Znalazłam TYLKO jeden błąd:
"- Jesteśmy w trakcie badań, na razie nic nam nie wiadomo. Proszę czekać na inne informacje – odpowiedział.
- W której sali się znajduję?(znajduje)
- Sala 56, na drugim piętrze. Proszę tam jeszcze nie wchodzić – powiedział."
CHYBA nie jestem pewna, ale raczej chodzi o babcię, a nie o Ally, więc powinno być w 3 osobie(ę=e). Jeśli dobrze zrozumiałam ;). Jak ja nienawidzę się wymądrzać, a i tak to robię, ale taka już jestem c:.
To już koniec mojego koma, mam nadzieję, że jesteś zadowolona z długiej treści. Zapraszam do mnie(wszystko w "spamie", nie lubię się reklamować pod rozdziałem. To strasznie wkurzające).
~Julka<3
Masz rację, błąd. Dziękuję, że mi o nim napisałaś ;3
UsuńBardzo miłe słowa, miło mi to czytać :D
Wspaniale piszesz. Podoba mi się twój blog.:-)
OdpowiedzUsuńChristine
Wow cudny rozdział . Już myślałam , że zapomniałaś o blogu , ale masz rację , szkoła najważniejsza . Mam nadzieję , że następny rozdział dodasz szybciej niż ten . Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga .
OdpowiedzUsuńhttp://laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com
Nie jest taki dobry jak twój , ale może ci się spodoba , może . No nic zostało mi tylko czekać na kolejny wspaniały rozdział .
Hahah ,chlańsko będzie =D No chociaż taką mam nadzieję :)) Czekam na nexta ! *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńBoję się troche o Ally
Z tego co mówił Austin myślę, że
Joel+klub+alkohol=kłopoty
Mam nadzieję, że brunetka się nie złamie i nie bedzie pić
Czekam na next ;)
Wspaniały rozdział! No to jak to będzie z tą imprezą, co? Nachlasz Ally?
OdpowiedzUsuńNie ładnie, Żelku, nie ładnie!
Czekam z niecierpliwością na nexta! ♥
Nominowałam cię do LBA. Pytania u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://realyoeveline.blogspot.com/
zapraszam na bloga typu . Bad girl Laura Marano w roli głównej!
OdpowiedzUsuńhttp://raura-naughty-brunette.blogspot.com/
Świetny blog.
OdpowiedzUsuńO Jacie!!!! Masz piękny nagłówek. Wodzę ze masz w prawę w blogowanieu. Moze zajrzysz na mojego bloga i go ocenisz. Też mam bloga o Austinie i Alle zapraszam: http://leonetta-auslly.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń