czwartek, 6 marca 2014

Rozdział XXIII


Rozdział XXIII
"Umysł ludzki za­gadką. Życie niewiadomą."


Mama. Ta osoba absorbuję moją głowę od dłuższego czasu. Skrywa tajemnicę, której nie mogę odgadnąć choć bardzo bym chciała. Cholernie się o nią martwię, boję się, że dzieje się coś strasznego. A nie mogę nic zrobić. Nie mogę jej pomóc, porozmawiać. Zbywa mnie. Czuję, że mi nie ufa, a zależy mi na tym najbardziej na świecie. Chciałam porozmawiać też na temat tajemniczego sms'a, jednak skończyło się to kłótnią pomiędzy nami. Powiedziała, że nie powinnam wtrącać się w nieswoje sprawy, a czym bardziej, nie powinnam przeglądać jej komórki. Zrezygnowana odpuściłam. Każda nasza rozmowa, od dłuższego czasu kończy się tak samo...
Powolnym spacerkiem kierowałam się do domu rodzicielki mojej mamy. Moje brązowe loki rozwiewał przyjemny, ciepły i ledwo wyczuwalny wiatr. To samo robił z luźną sukienką w kwiaty. Rozmyślałam. Bałam się rozmowy. Bałam się, że niczego się nie dowiem, albo dowiem, jednakże będzie to coś strasznego. Kiedy stanęłam przed drzwiami moje serce mocniej zabiło. Cicho zapukałam, by zaraz powtórzyć czynność jednak głośniej. Kiedy po kilku próbach nie usłyszałam żadnej oznaki, że ktoś w domu jest, nacisnęłam klamkę. Zdziwiona spojrzałam na wnętrze domu. Te drzwi zdecydowanie nie powinny być otwarte, babcia zawsze je zamyka kiedy jest sama. Postawiłam pierwszy krok i wydobyłam z siebie głos. Cisza. Weszłam i zamknęłam drzwi. Sprawdzałam w każdym pomieszczeniu czy jej nie ma. Ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
Stanęłam jak wryta w progu kuchni. Moje oczy się zaszkliły. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Podbiegłam do staruszki tym samym wyciągając komórkę z torebki. Jednocześnie dzwoniłam po karetkę i sprawdzałam tętno. Kiedy usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki, drżącym głosem zaczęłam wyjaśniać sytuację. Usłyszałam tylko słowa „Proszę wykonać szybką reanimację, już jedziemy”. Bez słowa zaczęłam uciskać brzuch krewnej. Po moich policzkach ciekły łzy tym samym sprawiając, że poplamiłam sobie tuszem sukienkę, a twarz wyglądała okropnie. To się nie liczyło. Liczyło się jedynie to by uratować moją kochaną babcię.
Kilka minut później usłyszałam sygnał nadjeżdżającej karetki. Sanitariusze wbiegli do domu. Odciągnięto mnie od Natalie, która została wyniesiona na noszach. Błagałam ich bym mogła pojechać karetką z babcią, jednak lekarze nie pozwalali. Kiedy karetka odjechała, ponownie dopadłam telefonu. Wybrałam numer do Austina.
- Halo?
- Austin, proszę przyjedź pod dom mojej babci. Błagam, nie pytaj dlaczego. Przybądź jak najszybciej z kimś kto może nas powieźć do szpitala – odparłam. Chłopak przytaknął i się rozłączył. Usiadłam na schodkach wspominając sytuację sprzed kilku minut. Leżąca babcia, bezbronna. Co by było gdybym się wtedy nie pojawiła? Co się w ogóle z nią stało? Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szpitalu, by móc odsunąć jak najgorsze myśli. By usłyszeć kojący głos babci. By móc wiedzieć, że nic jej nie jest. Przyjechałam tu do niej, a tak rzadko odwiedzałam. Nie wiem jak długo tak siedziałam. Wiem tylko to, że zdążyłam już przestać płakać. Nie chciałam już płakać. Poczułam ciepły dotyk dłoni na moim ramieniu. Podniosłam smutne oczy i spojrzałam na znajomą twarz blondynki. Podniosłam się i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuję, że tu przyjechałaś. Muszę tam trafić jak najszybciej – odparłam trwają w uścisku Kiki.
- Nie ma za co kochana, chodź – uśmiechnęła się przyjaźnie i pociągnęła mnie za rękę. Już chwilę później siedziałam na tyłach samochodu patrząc tępo w krajobraz za szybą. Otuchy dodawały mi ciepłe ramiona Austin'a, którego obecność była konieczna. Blondyn co chwilę szeptał mi, że wszystko będzie dobrze i mocniej do siebie przytulał. Byłam mu wdzięczna, że zadzwonił także do Trish i Kiry. Dziewczyny bez zastanowienia odparły, że za kilka minut przyjadą. Przypomniałam sobie o osobie, która powinna o tym wiedzieć. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mojej rodzicielki. Przyzwyczajona, że mama ostatnio ciągle nie odbiera moich telefonów, po kilku próbach nagrałam jej się na sekretarce. Przynajmniej tak mogę ją o tym powiadomić. Kilkanaście minut później auto zaparkowało na parkingu przed szpitalem. Szarpałam się z klamką, której przez emocje nie mogłam otworzyć. Blondyn pomógł mi i wysyłając mu dziękujące spojrzenie wybiegłam z auta, prosto do szpitala. Dopadłam pierwszą przechodzącą pielęgniarkę:
- Dzień dobry, czy mogę wiedzieć co stało się z moją babcią i gdzie leży?
- Dzień dobry. Imię?
- Natalie Tiss – odparłam. Pielęgniarka podeszła do biurka i spojrzała do komputera.
- Proszę pójść do doktora, sala 14, tu po prawej stronie. Powinien ci wszystko wytłumaczyć – powiedziała wskazując na kierunek pomieszczenia. Podziękowałam i tym razem spokojnym krokiem podeszłam do drzwi. Zapukałam i słysząc „proszę” weszłam do sali.
- Dzień dobry. Niedawno pogotowie zabrało moją babcię, Natalie Tiss do szpitala. Chciałam się dowiedzieć, co z nią? - skierowałam słowa do krzątającego się doktora.
- Jesteśmy w trakcie badań, na razie nic nam nie wiadomo. Proszę czekać na inne informacje – odpowiedział.
- W której sali się znajduje?
- Sala 56, na drugim piętrze. Proszę tam jeszcze nie wchodzić – powiedział. Skinęłam głową i wyszłam z gabinetu. Po drodze spotkałam wszystkich przyjaciół i razem udaliśmy się na górę.

*
Kolejne minuty dłużyły się niemiłosiernie. W kółko chodziłam po korytarzu nie zważając na prośby przyjaciół bym nie panikowała. Przy ścianie ze splecionymi rękami stała mama, która modliła się by wszystko było dobrze. Zdziwił mnie fakt, że pojawiła się kilka minut po moim wejściu do szpitala, ale byłam jej za to wdzięczna. Mi lekarze nie udzielą tych ważniejszych informacji.
A babcia... ma teraz badania. Obudziła się i prawdopodobnie nic się nie stało takiego strasznego, ale samo zasłabnięcie to już coś. Byłam wdzięczna Kirze, Austinowi, Trish i Dezowi za to, że przyjechali by nas wspierać. Zresztą, Natalie też jest im bliska, czasami odwiedzaliśmy ją wszyscy. Kiedy już miałam robić kolejne kółko po holu, z sali w której leżała babcia wyszedł lekarz. Za prośbą lekarza moja mama weszła do jego gabinetu, by mógł powiedzieć jej o stanie staruszki. Ulżyło mi gdy wypowiedział ciche „jest dobrze” i posłał mi ledwo widzialny uśmiech. Odetchnęłam z ulgą i klapnęłam na krzesło obok Trish, która oplotła mnie ramieniem.
- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się, a moje kąciki ust lekko podniosły się ku górze.
- Dziękuję – odpowiedziałam bezgłośnie.
Chwilę później z sali wyszła mama, a ja podniosłam się.
- Babcia zemdlała, ale to normalne przy jej wieku i chorobie, którą niedawno przebyła. Zostanie wypisana za kilka dni – uśmiechnęła się, a ja mocno się w nią wtuliłam.
- Jak dobrze, że wszystko jest w porządku – stwierdziłam. - Dziękuję wam, że przyjechaliście – zwróciłam się do przyjaciół.
- Nie masz za co dziękować, zawsze przy tobie będziemy – Austin się słodko uśmiechnął.

*

Leżałam na łóżku brzuchem do dołu i czytałam książkę. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Rozmawiałam z babcią, ale nie udało mi się wyciągnąć od niej nic sensownego, co pomogło by mi zrozumieć dziwne zachowanie rodzicielki. Najwyraźniej będę musiała poczekać aż zagadka sama się rozwiąże.
Za oknem było już ciemno, a zegarek wskazywał godzinę 19:53. Telefon co chwilę się rozświetlał, ktoś do mnie pisał i dzwonił. Zdenerwowana wzięłam go do ręki i odebrałam.
- Czego? - warknęłam.
- Hej mała – usłyszałam ciepły głos Joel'a.
- Hej. Przepraszam za moją reakcję, jestem zmęczona.
- Nie ma sprawy, słyszałem o twojej babci. Masz może czas?
- Teraz? - zdziwiłam się.
- Teraz. – Dałabym sobie rękę uciąć, że brunet się uśmiechnął. Chwilę się zastanowiłam i odpowiedziałam:
- Jasne.
- Świetnie! Będę za kilkanaście minut – odpowiedział i się rozłączył. Nie zdążyłam nawet zapytać, co powinnam ubrać i gdzie mnie zabiera! Huh. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Na dworze było już ciemno i pewnie trochę się ochłodziło, dlatego do zielonej sukienki dobrałam także czarną, skórzaną kurtkę. Przebrałam się w ubrania, a falowane włosy rozpuściłam. Usta musnęłam jeszcze różowym błyszczykiem i gotowa wyszłam z pokoju. Na nogi nałożyłam czarne, dość wysokie szpilki. Po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi. O framugę drzwi stał nonszalancko oparty brunet. Miał na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę. Zaparło mi dech w piersiach, kiedy patrzył na mnie swoimi pięknymi oczyma.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się, a ja zarumieniłam się.
- Dziękuję, ty też niczemu sobie – odpowiedziałam. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam idąc pod rękę z Joel'em. - Gdzie mnie zabierasz?
- Na imprezkę – wyszczerzył się, a mi mina zrzedła. Jak to impreza? Nie mam teraz nastroju na zabawę..
- Słuchaj Joel, ja wiem, że chcesz dobrze, ale...
- Żadne ale. Idziesz się ze mną rozerwać i zapomnieć o przykrych wydarzeniach, zresztą, zawsze chciałem z tobą zatańczyć – odpowiedział i objął mnie ramieniem. Westchnęłam i dałam mu się prowadzić.

*

Joel pchnął drzwi jakiegoś klubu i weszliśmy do budynku. Z daleka słychać było głośną muzykę, ale po wejściu do klubu wszystkie moje myśli zostały całkowicie zagłuszone. Wszędzie widać było pary, które tańczyły, albo obściskiwały się. Było dużo alkoholu, co czuć było od razu po wejściu do klubu. Nie uśmiechało mi się takie towarzystwo, zresztą ja sama nigdy nie byłam zwolenniczką alkoholu. Nie mam zamiaru pić alkoholu, o nie. Zostaję tu tylko na chwilę. Na chwilę...


____________________________________
Hello!!! 
Nie zapomniałam o blogu. Nie ma nawet mowy. Po prostu, jak każdy z nas oprócz blogów mam swoje prywatne życie, a szkoła jest o wiele ważniejsza niż opowiadanie. 
Nie planowałam takiego zwrotu akcji (babcia Ally), ale tak jakoś mnie napadło i to przynajmniej pomoże mi w dalszych wydarzeniach ^^ Tzn, w pewien sposób. 
Rozdział napisałam już dawno, ale żeby go dopracować potrzebuję trochę czasu a nie miałam się jak za to zabrać. Miałam dodać rozdział dwa dni temu, ale jakoś nie miałam weny ;/ 
No więc, komentujcie! Kto komentuje ten motywuje ;3 
I dziękuję wam za wszystkie komentarze. Piszecie tyle wspaniałych i miłych słów, że sama często zastanawiam się jak ja na nie zasługuje. Dzięki wam mam na twarzy szeroki uśmiech ♥


15 komentarzy:

  1. Super, bosko *__* Cud, miód i maliny :D i zajefajnie piszesz!! Też bym tak chciała. Koffam <33 Pozdrawiam i zostawiam worek z weną ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosz.. Heniuszu, ale mnie przestraszyłaś .___.
    Ale rozdział BOOOOSKI *__*
    Kurde, jak Ty to robisz, że te rozdziały wychodzą Ci takie świetne? O.O zdradź swój sekret ;>
    Czekam na cd i liczę, że nie będę musiała długo czekać xD
    ~Kasia<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący. Bomba : ) czekam na next :)
    -Natalia :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog.
    Nie ma o czym mówić.
    Co ja mogę powiedzieć?
    W pisaniu osiągnęłaś już chyba perfekcje doskonałą, bo każdy twój rozdział jest zaskakujący, ciekawy i bardzo, bardzo fajny.
    Liczę po cichu na dramat, tragedie, czyli to co lubię.
    Miałam trochę do nadrobienia, ale dzisiaj ostatecznie skończyłam nadrabiać "zaległości".
    Zastanawia mnie w tym poście mama Ally.
    Uwierz mi, że mam milion domysłów, co ona kombinuje, albo raczej co się z nią dzieje.
    Czekam na next i zapraszam do mnie (nie będę się reklamować, to taka zachęta).
    ~~Crystal~~

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział!
    Masz wielki talent i cieszę się, że go rozwijasz w taki sposób :).
    Uważam, że Twój blog ma bardzo ciekawą fabułę i każdy rozdział jest całkiem nieprzewidywalny. Nigdy nie strzelam w dziesiątkę, gdy próbuję obstawić co stanie się w następnym rozdziale-jest wręcz odwrotnie. Akcja toczy się o 180 stopni inaczej niż przewidywałam. I to mi się w tym blogu bardzo podoba;3.
    Znalazłam TYLKO jeden błąd:
    "- Jesteśmy w trakcie badań, na razie nic nam nie wiadomo. Proszę czekać na inne informacje – odpowiedział.
    - W której sali się znajduję?(znajduje)
    - Sala 56, na drugim piętrze. Proszę tam jeszcze nie wchodzić – powiedział."
    CHYBA nie jestem pewna, ale raczej chodzi o babcię, a nie o Ally, więc powinno być w 3 osobie(ę=e). Jeśli dobrze zrozumiałam ;). Jak ja nienawidzę się wymądrzać, a i tak to robię, ale taka już jestem c:.
    To już koniec mojego koma, mam nadzieję, że jesteś zadowolona z długiej treści. Zapraszam do mnie(wszystko w "spamie", nie lubię się reklamować pod rozdziałem. To strasznie wkurzające).
    ~Julka<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, błąd. Dziękuję, że mi o nim napisałaś ;3
      Bardzo miłe słowa, miło mi to czytać :D

      Usuń
  6. Wspaniale piszesz. Podoba mi się twój blog.:-)
    Christine

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow cudny rozdział . Już myślałam , że zapomniałaś o blogu , ale masz rację , szkoła najważniejsza . Mam nadzieję , że następny rozdział dodasz szybciej niż ten . Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga .
    http://laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com
    Nie jest taki dobry jak twój , ale może ci się spodoba , może . No nic zostało mi tylko czekać na kolejny wspaniały rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahah ,chlańsko będzie =D No chociaż taką mam nadzieję :)) Czekam na nexta ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny
    Boję się troche o Ally
    Z tego co mówił Austin myślę, że
    Joel+klub+alkohol=kłopoty
    Mam nadzieję, że brunetka się nie złamie i nie bedzie pić
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział! No to jak to będzie z tą imprezą, co? Nachlasz Ally?
    Nie ładnie, Żelku, nie ładnie!
    Czekam z niecierpliwością na nexta! ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam cię do LBA. Pytania u mnie:
    http://realyoeveline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na bloga typu . Bad girl Laura Marano w roli głównej!

    http://raura-naughty-brunette.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog.

    OdpowiedzUsuń
  14. O Jacie!!!! Masz piękny nagłówek. Wodzę ze masz w prawę w blogowanieu. Moze zajrzysz na mojego bloga i go ocenisz. Też mam bloga o Austinie i Alle zapraszam: http://leonetta-auslly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń